tag:blogger.com,1999:blog-7012847650638469012024-02-19T15:58:31.304+01:00Słoik WarszawskiSłoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.comBlogger286125tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-38101506285737512022016-08-11T09:33:00.000+02:002016-08-11T09:33:51.566+02:00O samowarach<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Jeden z moich czytelników dopytywał o samowar :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Taki na węgiel do grilla.</div>
<div style="text-align: justify;">
Samowar robi furorę na imprezach w plenerze, gorąco polecam. Rozpala się stosunkowo łatwo, a wrażenia są hohoho. Pytanie było o komin - więc nie, komin nie jest koniecznie potrzebny, ale robi jeszcze większe wrażenie z kominem. I nie wiem, gdzie kupić komin w PL - prawdopodobnie najłatwiej go znaleźć tuż za wschodnią granicą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś zabrałam samowar na wycieczkę rowerową. Wiecie, taki czilaucik w plenerze. Las Młociński (super miejsce), nie ta polana przy McDonaldzie, bo tam strasznie dużo ludzi, ale któraś z dalszych polan głębiej w lesie. Oficjalnie wolno palić ognisko, bezpłatne drewno przygotowane, i nawet ruszty są. Mjut i orzeszki. </div>
<div style="text-align: justify;">
A do tego kiełbaski, chlebek, ciasto, cukier, kartonowe kubeczki, pięć litrów wody, węgiel drzewny i samowar. I komin. I to wszystko w moich sakwach, hłe, hłe, wyobraźcie sobie, jak mój rower wyglądał...</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-66307692316765548182016-08-10T13:33:00.001+02:002016-08-10T13:33:43.747+02:00Wrociłam!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Heeeej! Tęskniliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawa jestem, ile teraz będzie wejść na bloga - po kilkumiesięcznej nieobecności spowodowanej lenistwem, a także po zlikwidowaniu nicka z sygnaturką na jednym poczytnym forum.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawa też jestem, jak długo i jak regularnie uda mi się pisać. Średnia długość życia bloga to dwa lata. Mój moskiewski żył pięć, został pożegnany, bo temat się urwał. Warszawski prowadzony był regularnie przez rok. Temat... temat się nie urwał, choć blog chyba przestanie być tak varsavianistyczny jak był. Przestanie, bo po kursie przewodnickim zwiedzanie jako takie mi się trochę przejadło - to raz. Dwa, że zebrałam kupę materiału, którym chciałam się podzielić, a nie jestem w stanie go ogarnąć. Trzy, że Warszawa jako taka mi się skończyła strasznie szybko. Zostały smaczki, smakołyki, rodzynki, na które człowiek natyka się przypadkiem albo przeglądając blogi zapaleńców (których, okazuje się, jest od licha i trochę, więc po kiego grzyba powielać temat, pytam? Jestem odtwórcza, nie siedzę w archiwach, nie kolekcjonuję zdjęć, nie zbieram relacji, nie mam źródeł - mam rower i internet). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wczorajszym smaczkiem była na przykład betonowa strażnica przy EC Powiśle. Internety podają różnie: albo niemiecki schron wartowniczy z czasów okupacji, albo powojenna wartownia przy "obiekcie o znaczeniu strategicznym". Z wierzchu wygląda zupełnie tak, jak inne niemieckie schrony pozostałe w stolycy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Są jeszcze moje prywatne odkrycia, to, co odkrywam dla siebie. Jako ta przyjezdna, słoiczka, zadaję głupie pytania (cóż, że po kursie) i szukam na nie odpowiedzi. Jak pytanie "dlaczego okładzina bulwarów wiślanych, wybudowanych rok temu, ma ślady kul?". I odpowiedź: bo bulwary miały być śliczniusie już w 1938, i wtedy położono okładzinę, tyle że inwestycja się opóźniała, a potem... potem to już były pilniejsze wydatki :( Fajnie, że współczesny projekt bulwarów uwzględnił przedwojenną okładzinę i zgrabne, modernistyczne rozwiązanie nadbrzeża.</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-76225168000171454242016-05-27T17:09:00.003+02:002016-05-27T17:09:59.142+02:00Długi weekend<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div>
Utopiłam kajak w Świdrze.</div>
<div>
Poparzyłam się o kamienie z kuchni ogniskowej.</div>
<div>
Zgubiłam nogawkę od bojek.</div>
<div>
Trafiłam pod gradobicie 200 metrów od domu - przemokło mi wszystko, co miałam w sakwach.</div>
<div>
Zużyłam ostatnich 6 zapałek i... nie rozpaliłam ogniska, więc zamiast herbaty była woda :)</div>
<div>
Zapomniałam PINu do służbowej komórki.</div>
<div>
<br data-mce-bogus="1" />Sikałam na polanie zalanej światłem księżyca.</div>
<div>
<br data-mce-bogus="1" /></div>
<div>
Było absolutnie CUDOWNIE.</div>
<div>
<br data-mce-bogus="1" /></div>
A jak Wam mija weekend?</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-70306725398379238432016-04-24T17:48:00.002+02:002016-04-24T17:48:55.742+02:00Tytus, Romek i Atomek w "Kamienicy"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idziemy do teatru! - oznajmiłam radośnie
Przelatkowi - Kupiłam bilety, bo z tymi znajomymi to już od roku się
wybieramy, a to oni nie mogą, a to ja jestem przed wypłatą! Na "Tytusa,
Romka i Atomka".</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No dooooobra... - bez entuzjazmu zgodziła się Przelatek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I poszłyśmy. Po drodze do Kamienicy Przelatek rozglądała się uważnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś pewna, że to spektakl dla MOJEJ grupy wiekowej?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No wieeeesz... no, na pewno. No, ja Tytusa czytałam właśnie w Twoim wieku...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po
wejściu na salę Przelatek lekko się załamała. Zdecydowanie należała do
najstarszych (wyjąwszy rodziców) widzów, a na dodatek maluchy
zachowywały się jak na maluchy przystało. Przelatek mruczała pod nosem:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Dlaczego tu nie może być jak w Moskwie? Dlaczego ta sala jest taka mała
i taka brzydka? Dlaczego te dzieci tak wrzeszczą? Dlaczego one piją
wodę na widowni?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za nami rozległo się radosne:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A mogę też zdjąć buciki???</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przelatek złapała się za głowę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem rozpoczęło się przedstawienie. Przelatek patrzyła na wszystko z coraz większym zażenowaniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Po co im mikroporty? Dlaczego oni śpiewają z playbacku? Dlaczego oni
śpiewają piosenki jak u Kazika*? Dlaczego oni się nabijają z harcerstwa?
Dlaczego te żarty są tak "wyrafinowane"? Gdzie są dekoracje?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
efekcie wyszłyśmy z teatru w czasie przerwy. Obiecałam Przelatkowi, że
następne przedstawienie, na które pójdziemy razem, będzie dla dorosłych.
W towarzystwie znajomych nastolatków.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* Przelatek uwielbia płytę Kazika śpiewającego radosne pieśni z lat pięćdziesiątych, ale wyczuwa w jego wykonaniu lekką ironię.</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-49199181003307640072016-04-03T20:57:00.000+02:002016-04-03T20:57:04.632+02:008 mniej<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Udało się, udało się, udało się!</div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam wielki plan. Miałam wielki plan pozbycia się 8 kg, które przyrosły mi przez ostatnie 8 lat. I udało się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powiem tak: najgorszemu wrogowi nie życzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Popełniłam tysiące błędów, przede wszystkim odchudzałam się sama, zamiast skorzystać z pomocy dietetyka (którego mam wszak w pakiecie ubezpieczeniowym). Na początku więc usiłowałam przeżyć na 1000 kcal, jednocześnie jeżdżąc do pracy (12 km w jedną stronę) na rowerze. Na szczęście szybko się przekonałam, że tak się nie da, i zwiększyłam limit do 1600. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wiecie co? Na 1600 też się nie da. Nie tak. Nie z taką nienawiścią, nie z podejściem "a masz, babo głupia, to za obżarstwo, które jest grzechem!". Nie wtedy, kiedy najbardziej na świecie kocha się jedzenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ja jestem sybarytką. Uwielbiam ciepłe kąpiele, czerwone wino, gorącą czekoladę, lekkie książki i pyszności. Przy czym pysznościami może być zarówno to, co kreują w Master Chefie czy innych gwiazdkach Michelin, jak i patelnia dobrze wysmażonych ziemniaczków z cebulką.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pozbawiłam się dobrowolnie pyszności w dowolnych ilościach na całe dwa miesiące. Tak, oczywiście, można jeść pyszności troszeczkę. Ale troszeczkę mnie nie urządza. Jak robię pyszne kanapeczki ze świeżutkiego chlebka i własnoręcznie pieczonym schabikiem i kiełkami, to nie po to, żeby zjeść jedną. Następnego dnia chlebek nie będzie świeżutki, a schabik zeżre rodzina. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Największa porażka?</div>
<div style="text-align: justify;">
Spodziewałam się porażki. Spodziewałam się załamania, podobno każdy je ma, nie mówiąc o idiotkach, które jedzą 1500 przy zapotrzebowaniu w okolicach 3000. Ale łudziłam się, że odstępstwo od diety będzie słodkie i absolutnie zakazane, z dużą ilością kremu albo czekolady z orzechami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Hahahahaha.</div>
<div style="text-align: justify;">
Okazało się, że tym, dla czego warto jest przerwać 6-tygodniową już wówczas dietę jest...</div>
<div style="text-align: justify;">
kaszanka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Swojska. Tłuściutka. Pyszna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak pyszna, że zeżarłam wszystkie trzy kawałki naraz. I jakbym miała więcej, to bym zjadła więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To był okropny czas. A wiecie, co jest najbardziej okropne?</div>
<div style="text-align: justify;">
Że z tej cholernej diety nie można wychodzić ot tak, natychmiast. Że nie można zacząć jeździć do roboty jak człowiek, autobusem. Można co najwyżej przestać jeździć w czasie śniegu z deszczem. Że sobotnio-niedzielne przebieżki z psiuńciem można co najwyżej zamienić na dwa razy dłuższe spacerki. Że nie ma już powrotu do drożdżówki do porannej kawy, można co najwyżej dołożyć sobie drugą kromkę chlebka, w pierwszym tygodniu po diecie, a w drugim zamiast sałatki warzywnej na deser zrobić sobie owocową. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ja tego nie przeżyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Efekt jojo murowany :(</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-57848373537738593102016-03-27T08:00:00.000+02:002016-03-27T08:00:04.657+02:00Chrystus zmartwychwstał!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Prawdziwie zmartwychwstał!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I jak już zjecie śniadanko, mam propozycję - dla tych słoików, co zostały w Warszawie i jak porządne słoiki, mieszkają na Białołęce. Wyjmijcie swoje rowery (rozumiem, że nie każdy jest takim freakiem jak ja, pedałującym po "zimie" już co najmniej od dwóch miesięcy), więc wyjmijcie swoje rowery, pod Urzędem Dzielnicy jest stacja naprawcza przy Veturilo, więc można je napompować i wyregulować siodełka, i przejedźcie się wałem wiślanym aż do Jabłonny. Do pałacu. Można i dalej, ale na rozruszanie kości i spalenie pyszności wielkanocnych Jabłonna będzie idealna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Że Pałac w Jabłonnie jest fajny, można się domyślać. Albo można było się domyślać w samochodzie, w drodze do Legionowa czy Nowego Dworu, kiedy Jabłonna nie miała jeszcze obwodnicy. O fajności świadczyła zabytkowa poczta przy drodze i nawiązujące do renesansu zwieńczenie kościelnej dzwonnicy (kościół nic wspólnego z pałacem nie ma, a jak się dobrze przypatrzeć, to jest całkiem modernistyczny, choć dopasowany do letniskowego przed wojną charakteru miejscowości). Świadczyła też pięknie przystrzyżona trawka za płotem i boniowana brama. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale dowiedzieć się, jak jest fajny, najlepiej rowerem, od wału, od Wisły. Dość niepozorna furtka prowadzi do zupełnie innego świata (bo w drodze przez długi czas można zachwycać się dziką niemalże przyrodą w rezerwacie Ławice Kiełpińskie) - angielski park, projektowany przez samego Szymona Bogumiła Zuga, i budynki, kreślone ołówkiem takich asów, jak Dominik Merlini i (później, oczywiście) Henryk Marconie. A historie właścicieli! Od biskupów płockich posiadłość wykupił brat króla, późniejszy prymas Michał Poniatowski. Stanisław August zresztą braciszka odwiedzał - ha, królewskie mamy zadupia w pobliżu Białołęki! Potem pałac należał do uwielbianego przez wszystkich księcia Pepe, który podarował go siostrzyczce, Teresie. Do chrztu Teresę trzymała sama Maria Teresa Austriaczka, królowa Francji, i mimo, że los w młodości obszedł się z nią okrutnie (straciła oko jako szesnastolatka), i chyba uważana była za brzydulę, wydaną za mąż za osobę o właściwym nazwisku, za to niewłaściwej reputacji, to była bliską i długoletnią przyjaciółką... Talleyranda. Wszyscy wiemy o pani Walewskiej i Napoleonie, ale o romansie i przyjaźni jego najznakomitszego dyplomaty i jednookiej polskiej arystokratki mało kto słyszał... Do męża wracając, to podobno najlepszą rozrywką Tyszkiewicza było rano przebrać się za księdza i "odprawić mszę", a wieczorem założyć damskie fatałaszki i w nich paradować po domu. Złośliwi opowiadali o Teresie, że "choć pod wielkim legła Tyszkiewiczem, wie z doświadczenia, że miłość jest niczem".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pałac, we władaniu PAN, ma się nieźle. Ogród, jako że angielski, ma być naturalny i nie męczyć ogrodnika. Stajnie i wozownie stanowią malowniczą ruinę, do Zugowskiej groty wstęp wzbroniony, chińska altanka była w remoncie, kiedy koło niej przejeżdżałam. Ale i tak jest tam fajnie. Można też zatrzymać się na obiad (klimatycznie, w weekendy niedrogo, kuchnia polska), a w niedzielę posłuchać jakiegoś koncertu, kameralnego najczęściej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-38298391637910965702016-03-19T19:51:00.000+01:002016-03-19T19:51:06.700+01:00Poszukiwanie wiosny<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio sobie biegam. W weekendy zwłaszcza. Właściwie tylko w weekendy, w pozostałe dni jest rower, a w sobotni poranek biorę psiuńcia na wydmę wiślaną (dobry kilometr od Wisły) i truchtam kółeczko albo i dwa. A jeśli psiuńcio ma chęć - a często ma - po przetruchtaniu kółeczka idę już spacerowym krokiem dalej. Jakby ktoś nie wiedział, wydma zaczyna się zaraz za Urzędem Dzielnicy Białołęka, za ul. Pomorską las ustępuje miejsca tarchomińskiemu cmentarzowi, a później należy wypatrzeć przesiekę zwaną ul. Leśnej Polanki, która niewyraźnie krzyżuje się z ul. Hanki Ordonówny, i dalej jest sobie ulicą Leśnej Polanki, a potem też biegnie hen, hen, już pod inną nazwą, ale nadal wyżej, niż okolica. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uwielbiamy z psiuńciem wydmę. Kiedyś przy Leśnej Polanki stała przepiękna, choć zaniedbana willa. Niestety, spłonęła kilka lat temu, straszy wypalonym dachem. A za szkołą można zapomnieć, że to olbrzymia warszawska sypialnia, bo trafia się na wieś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem zabieramy z psiuńciem aparat i szukamy wiosny. Zdjęcia robiłam dwa albo trzy tygodnie temu, niewiele w kwestii wiosny się od tego czasu zmieniło na wydmie. No kiedy ona przyjdzie, co?</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-39125993160458791002016-03-15T19:51:00.000+01:002016-03-15T19:51:02.465+01:00Wilanowskie światełka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Jeśli ktoś nie był w ogrodzie świateł w Wilanowie, to...</div>
<div style="text-align: justify;">
to nie ma czego żałować. Zwłaszcza jeśli wcześniej zaliczył bożonarodzeniowy spacer Traktem Królewskim i widział rozświetlone Krakowskie Przedmieście i pił grzańca pod św. Anną i jeździł na łyżwach w Rynku. To zajęcia atmosferne i do zimy pasujące.</div>
<div style="text-align: justify;">
A ogród świateł w Wilanowie to zdzierstwo i kupa. Świateł, oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na dziedzińcu kareta zaprzężona w rumaki, nawet nie pamiętam, ile tych koników było - dwa? sześć? Na znajomej pięciolatce wrażenie zrobiły zerowe. Obok instalacja światło-dźwięk - znaczy choinka z mrugającymi lampkami podłączonymi pod kolędy. Znaczy potpourri muzyki klasycznej i świetlne fontanny i inne wzorki. I tuż przed Oranżerią - zajebiście zielony (taka markerowa zieleń) ogród przerośniętych kwiatów, motylków i bożych krówek wielkości prawdziwej krowy - jako jedyny naprawdę fajny. Ale jeśli dodać do tego przenikliwe zimno warszawskiego przedwiośnia, trwającego od listopada i odległość od cywilizacji do Lemingradu (i pałacu w Wilanowie) - to rzecz przestaje się opylać całkowicie. Mapping o wydrze wyświetlany na ścianie frontowej rezydencji króla Jasia uratował wyprawę, połączony jeszcze z gofrem i herbatą w ubożuchnej kawiarni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogród świateł w Wilanowie jest jak Zimowy Narodowy - trzeba pójść raz. Żeby już nigdy nie chcieć tam wrócić.</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-80082912815853977522016-02-21T22:24:00.000+01:002016-02-21T22:24:08.308+01:00Nie ma to jak rower<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Rower to genialne ćwiczenie aerobowe, łączące przyjemne (zwłaszcza w śniegu z deszczem) z pożytecznym, to jest dojazdem do ukochanej pracy. Trudno jednak dojeżdżać do ukochanej pracy w weekendy, zwłaszcza te, w które pada śnieg z deszczem. A ja właśnie nauczyłam się kręcić hula-hop.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo to było tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nabyłam śliczny czarno-biały model w GoSporcie. Przeceniony, bo miał zniszczone pudełko. Złożyłam, zrobiłam sobie fefnaście siniaków na stopach i kostkach i ucieszyłam bardzo sąsiadów, którzy słyszeli co wieczór co chwilę łuuuup, a potem kuuur....a. </div>
<div style="text-align: justify;">
Potem przyszła Babcia. - Ale macie ładne coś! - ucieszyła się i wyjęła coś zza kanapy. Poprzesuwała krzesła i kręciła dobrą minutę, wspominając radośnie, że mają kilka takich w Klubie Emeryta. A potem powiedziała mi, co robię źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak nauczyłam się robić dobrze, to kręciłam przy fajnym filmie godzinkę. Teraz mam zakwasy. A hula hop też tego nie przeżył. Rozpadł się był, bo plastikowe bolce na łączeniach szlag trafił. Teraz trzyma się na klej cyjanoakrylowy typu kropelka i taśmę izolacyjną...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wiecie co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Od Srody Popielcowej schudłam 3 kg i chudnę dalej!</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-2684116307277572832016-02-19T20:55:00.000+01:002016-02-17T21:00:36.659+01:00Wilanów - Jan III i Maria Kazimiera<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr" style="text-align: justify;" trbidi="on">
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br /></div>
Jakiś czas temu wybrałam się do pałacu w Wilanowie i do kościoła św. Anny. Jeszcze raz się tam wybiorę, w sobotę na światełka - mało czasu zostało!<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
Muzeum Pałac w Wilanowie ma genialną stronę
internetową i świetną ofertę dla osób indywidualnych, rodziców, szkół -
gry terenowe, warsztaty, lekcje muzealne. Muzeum żyje i ciekawe rzeczy
tam się dzieją - nic dziwnego, muzeum najstarsze w Polsce, chociaż
strona www... no, jest fajnie zrobiona, tylko że brakuje mi głębszego
spojrzenia, szczególików, ciekawostek. One tam wszystkie gdzieś są, ale
musiałabym po niej surfować godzinami, zamiast wczytać się w porządny,
ciągły przewodnik. Kwestia czasów i obyczajów, zapewne...</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pałac
Wilanowski uważany jest za perełkę baroku, i faktycznie, na polskie
warunki z całą pewnością taką perełką jest. Jeszcze na dobrych
zdjęciach... Nasz barok generalnie był dość skromny, taki troszku
zaściankowy, i takie też na mnie Wilanów robi wrażenie, zwłaszcza w
porównaniu do wcześniejszego Wersalu czy nieco późniejszego Peterhofu -
ani budynek, ani ogrody nie powalają na kolana, chociaż są bardzo,
bardzo przyjemne. Wcale się nie dziwię, że król Jan ze swoją miłością
Marysieńką tak Wilanów lubili - do warszawskiego zamku niedaleko,
okolica ładna, a posiadłość prawdziwie letniskowa. Za Jana to nawet
skrzydeł jeszcze nie było, choć je planował, i nawet dzieci jego
skrzydeł nie wybudowały, dopiero pani Szaniawska, mądra kobieta,
machnęła sobie skrzydła w tym samym stylu architektonicznym, choć już
wyszedł był z mody.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie
wiem, czy wiecie, że ta Marysieńka to niezła agentka była, i z Janem to
się zaręczyła jeszcze będąc mężatką (za Janem "Sobiepanem" Zamojskim), a
potem dwa śluby z nim wzięła - jeden nieomal potajemny, po przyłapaniu
przez królową młodej wdówki in flagranti z kochankiem tej samej nocy do
pałacowej kaplicy sprowadzono księdza, dopiero miesiąc później ceremonię
potwierdzono. Tako rzeczą plotki.</div>
<div class="MsoNormal">
W
1621 roku sypnęła kasą, żeby opłacić wojska zaciężne, z którymi Jan
wybierał się pod Chocim - wygrana utorowała mu drogę do polskiego tronu.
Tak się z mężem kochali, że 13 razy zachodziła z nim w ciążę (swoją
drogą, wówczas kobiety były mocarne - czwórkę dzieci urodziła
Zamojskiemu, niestety, żadne nie żyło zbyt długo), ale dzieci wychowali
tak sobie - kłótnia z matką o kasę uniemożliwiła najstarszemu Kubie
ubieganie się o koronę. Po śmierci męża Marysieńka pomieszkiwała we
Francji i w Rzymie, bliskie relacje (och, te plotki!) łączyły ją z
Innocentym XII i Klemensem XI, a ten ostatni to nawet w pierwszy dzień
swojego pontyfikatu zbierał dla niej poziomki w watykańskich ogrodach...</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pochowana
została we Francji, ale że oficjalny pogrzeb Sobieskiego na Wawelu
odbył się ponad 30 lat po jego śmierci... udało jej się spocząć przy
mężu. Jak - mogą opowiedzieć warszawscy kapucyni. </div>
<embed flashvars="host=picasaweb.google.com&hl=en_US&feat=flashalbum&RGB=0x000000&feed=https%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Fdata%2Ffeed%2Fapi%2Fuser%2F114687786562765789988%2Falbumid%2F6112699073555426241%3Falt%3Drss%26kind%3Dphoto%26hl%3Den_US" height="350" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer" src="https://photos.gstatic.com/media/slideshow.swf" type="application/x-shockwave-flash" width="500"></embed></div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-43981818568501555042016-02-17T20:53:00.000+01:002016-02-14T21:22:57.156+01:00Wieś na Ursynowie - część II, właściwa<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
DDR na Ursynowie to pierwsze ścieżki, które
powstawały w Warszawie, z charakterystycznej kostki Bauma i - jak każdy
eksperyment - nie zawsze idealnie zaprojektowane. Meandrują jak ulica
Meander, krzyżują się z chodnikiem zupełnie niepotrzebnie, kończą się na
ścianie jak zaproszenie na peron 9 i 3/4. Jedna z nich zaprowadziła
mnie na campus SGGW, a potem - tadam - wprost na siatkę ogrodzenia
rektoratu uczelni. Za siatką - a właściwie kawałeczek dalej, za bramą -
mieści się prawdziwa perełka, jaką jest pałac Czartoryskich-Niemcewicza-<wbr></wbr>Krasińskich,
XVIII-wieczny, neorenesansowy, otoczony dostosowanymi stylowo budynkami
z lat pięćdziesiątych. Można tam spacerować i spacerować, ale mnie się
spieszyło, więc pomknęłam dalej - jeszcze tam wrócę!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za
pałacem jest skarpa ursynowska, Natura 2000, rezerwat i tak dalej, i
cudowny kawałek wsi z malutkimi domkami. Wybudowano je na sporych
działkach w latach pięćdziesiątych dla pracowników Państwowej Centralnej
Szkoły Państwowych Ośrodków Maszynowych i czegoś tam jeszcze. Działki
mieli obowiązek uprawiać. Potem teren przejęła SGGW, w domkach mieszkali
jej pracownicy i emeryci, a teraz się procesują - nic dziwnego, teren
tu jest drogi jak jasna cholera, nie ma miejsca na gołębniki, drewutnie i
retro sady.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potem wystarczy minąć
nieduże osiedle bloków wśród sosen, żeby trafić na brukowany odcinek
Nowoursynowskiej. Brukowany jest różnie - kostką bauma, kostką
granitową, ociosanym kamieniem i tradycyjnymi kocimi łbami. Na rowerze
pokonać jest go ciężko, ale na końcu czeka nagroda - widok na Pałac
Potockich, śliczny klasycystyczny budynek, należący kolejno do różnych
możnych rodów Rzeczypospolitej, potem do Muzeum Narodowego, Kancelarii
Prezydenta, Urzędu Rady Ministrów, aby w końcu mieścić Kolegium
Europejskie. Latem czasami można wejść z przewodnikiem na teren ogrodu, w
zimie wszystko widać przez sztachety ogrodzenia :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nowoursynowska
łączy się z Rosoła, Rosoła przechodzi w Relaksową i - gdyby nie
kilkanaście niedawno wybudowanych willi - mielibyśmy z jednej strony
bloki Kabatów, a z drugiej - orne pola... To jednak nie koniec
ursynowskich bukolików.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wystarczy
bowiem skręcić w Aleję Kasztanową, żeby zobaczyć gospodarstwo sadownicze
rodziny Karniewskich, w którym zachował się XIX-wieczny drewniany
dworek, odnaleźć wotywny krzyż z 1864 roku - postawiony w podziękowaniu
za uniknięcie zsyłki Karniewskiego na Sybir i uwolnienie z Cytadeli.
Potocki, właściciel majątku, u którego Karniewski dzierżawił teren,
chciał dozbroić powstańców. Akcja się nie powiodła, ochrana zablokowała
przesyłkę, a Kaniewski wziął winę na siebie, żeby chronić możnowładcę. W
dzień przed transportem ożenił się w więzieniu z Cecylią, która chciała
mu towarzyszyć w zesłaniu... a w ostatniej chwili Potockiemu udało się
wykupić dzielnego dzierżawcę - w podziękowaniu darował mu ziemię na
własność.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przyrodę ursynowską zostawię sobie na prawdziwą wiosnę :)</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
</div>
<embed flashvars="host=picasaweb.google.com&hl=en_US&feat=flashalbum&RGB=0x000000&feed=https%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Fdata%2Ffeed%2Fapi%2Fuser%2F114687786562765789988%2Falbumid%2F6251233664901227121%3Falt%3Drss%26kind%3Dphoto%26authkey%3DGv1sRgCPPmmsOQo6uG6wE%26hl%3Den_US" height="400" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer" src="https://photos.gstatic.com/media/slideshow.swf" type="application/x-shockwave-flash" width="600"></embed></div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-35690963362001398902016-02-15T20:51:00.000+01:002016-02-14T20:54:45.815+01:00Wieś na Ursynowie - część I<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak wy możecie żyć w tym betonie i spalinach? - pytała młoda trollica na moim ulubionym forum.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niby
trolli się nie karmi, ale warszawianki się oburzyły. Nawet takie
archetypowe słoiczki się oburzyły. Że moja kochana (brakuje mi polskiego
odpowiednika <i><span lang="RU">родная</span></i>) Białołęka to wiocha,
nikomu tłumaczyć nie trzeba. Wybrałam się więc na legendarne
blokowisko, betonowy Ursynów, ogólnonarodową kwintesencję absurdów lat
80-tych (adres właściwy Alternatywy 4 to Grzegorzewska 3). </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziś
chyba nie wypada mówić o Ursynowie Północnym źle - wszak autorem
koncepcji jest Marek Budzyński, szanowany profesor Politechniki
Warszawskiej i architekt tak znakomitych obiektów, jak Sąd Najwyższy czy
Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego. Dość brutalne w stylu
(zielonkawy beton i szkło), ocieplone ogrodami na dachach i pnączami,
znakomicie oddają przekonanie profesora, że "nie trzeba dbać o estetykę,
ale o warunki życia człowieka, tworząc biosferę, łączącą przyrodę z
miastem - reszta się jakoś ułoży". To jak miało być z Ursynowem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ech, miało być tak pięknie...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Osiedle
miało powstawać dla mieszkańców i przy ich udziale. Bloki i bloczki o
różnej wysokości skupione wzdłuż głównej osi linii metra, z trzema
głównymi arteriami dojazdowymi i małymi koncentrycznymi
uliczkami-pasażykami. Między blokami ukryte niewysokie, rozczłonkowane i
otwarte na otoczenie szkoły, przedszkola, dom kultury, wzdłuż arterii -
pasaże usługowe. Szkoły rano miały uczyć, a po południu - zapewniać
opiekę i zajęcia dla całej rodziny. Rodzice po pracy mieli wpaść na
stołówkę, zjeść z dzieciakami obiad i zająć się wspólnemu hobby na
terenie szkoły - dlatego stołówki i pawilony miały wyjścia bezpośrednio
na ulicę, dlatego zaprojektowano fontanny i ogródki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszło jak zwykle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Połowy
szkół nie zbudowano, więc w istniejących lekcje były na dwie zmiany.
Ludzie się gubili (zresztą, do dziś się gubią) w dojazdówkach,
pozbawionych nazw. Łatwiej było znaleźć blok po numerze budowlanym, niż
po adresie. Pasaże pozostały tylko na projekcie, po każdą pierdółkę
trzeba było jeździć do Śródmieścia. Metra nie było, a na wspaniałą
zieleń brakło pieniędzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Właściwie
dopiero dziś Ursynów zaczyna przypominać założenia projektanta - drzewa
wyrosły (prawie) same, dzieciaków trochę mniej, kolejka podziemna
działa...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niegdyś
betonowo-spalinowa pustynia jest dziś całkiem pożądanym adresem :) A
podziwiać ją można z Kopy Cwila, powstałej z odpadków budowlanych i
ziemi z wykopów. Na Kopie Cwila była niegdyś kaskadowa fontanna, a
nawet... narciarski wyciąg orczykowy. Tyle, że po jego uruchomieniu zimy
przestały być śnieżne, a mieszkańcy - cytując "encyklopedię Ursynowa" -
w czynie społecznym rozebrali oświetlenie, słupy i liny... Dziś to
idealne miejsce do ćwiczenia interwałów biegowych czy rowerowych, a i na
sankach w tym roku przez tydzień można było pojeździć. Ja na Ursynowie
rozpoczęłam nowy sezon rowerowy, więc nie dałam rady wjechać na szczyt
po zimowym lenistwie...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie
można zapomnieć o kościele - rówieśniku osiedla, tego samego autora
zresztą. Miał inaczej wyglądać - miał być biały, z folkowymi mozaikami
kwiatów, ale surowa czerwona cegła też jest ładna. Z zewnątrz
przysadzisty, w środku jednocześnie pełny przestrzeni i przytulny.
Słupy, które miały oddzielać nawy boczne zostały przycięte, i cała
konstrukcja opiera się na ścianach. Ciepły, pełny miłości, pozbawiony
wyniosłości i bardzo chwalony, jako udany przykład współczesnej
architektury sakralnej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A gdzie tytułowa wieś?</div>
<div style="text-align: justify;">
W następnym odcinku.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
</div>
<embed type="application/x-shockwave-flash" src="https://photos.gstatic.com/media/slideshow.swf" width="600" height="400" flashvars="host=picasaweb.google.com&hl=en_US&feat=flashalbum&RGB=0x000000&feed=https%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Fdata%2Ffeed%2Fapi%2Fuser%2F114687786562765789988%2Falbumid%2F6251236698011781681%3Falt%3Drss%26kind%3Dphoto%26authkey%3DGv1sRgCIqco6uuzYCh0gE%26hl%3Den_US" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer"></embed>Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-81832120753058981572016-02-14T21:34:00.000+01:002016-02-14T21:34:13.191+01:00Walentynkowy spacer<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Czy wiecie, że siedziba Caritas diecezji warszawskiej, aka pałac Kazanowskich, kryje niesamowitą historię?</div>
<div style="text-align: justify;">
Niejaka Elżbieta Słuszkówna, primo voto Kazanowska, bogata wdówka, wychodzi za mąż za Radziejowskiego. Mąż okazuje się okrutnikiem i zazdrośnikiem, więc Elżbieta, zamiast cierpieć za występki niepopełnione, postanawia męża zdradzić. Nie wybrała jednak byle kogo, tylko samego króla. Po wszystkim ucieka do klasztoru, wymienia zamki w drzwiach posiadłości przy pomocy brata, a kiedy mąż chce siłą się do domu dostać (z wykorzystaniem zbrojnych), król się wkurza i oskarża go o obrazę majestatu. To mi się podoba :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod kościołem Karmelitów czytałam sobie listy króla Jasia do Marysieńki - wiecie, że oni się zaręczyli w tym kościele, kiedy Marysieńka była jeszcze mężatką? A na pogrzeb męża - Jana "Sobiepana" Zamojskiego jej nie wpuszczono, wyzywając od "pań Sobieskich"? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Nie wiem, czy te akurat historie weszły do spaceru śladami warszawskich romansów, który dziś (i co jakiś czas) organizuje portal Warszawy historie ukryte. Na spacer pójść z nimi nie mogłam, ale z ogromną przyjemnością zajmowałam się rozwikłaniem zagadek z zajawki, i wiem już, że dynastie mogą ginąć z powodu zazdrości (a także złego prowadzenia się), że można być nieboszczykiem na własnym ślubie - i mimo to się ożenić, że miłość może trwać aż po grób, albo nawet dalej, że w brzyduli mógł się zakochać dyplomata, który mógł mieć każdą, i że tenże dyplomata wprost sugerował pewnej pani, żeby służyła swej ojczyźnie ciałem (z własnym szefem). Udało mi się także dowiedzieć, co sądził Kiliński o Sztuce kochania, choć książka powstała wiele lat po jego śmierci, i ilu Marysia miała krasnoludków.<br />
<br />
O czasy, o obyczaje - gderamy dziś o upadku instytucji małżeństwa. Gderacze powinni wybrać się na taki spacer, albo wczytać się w dzieje polskiej (i szerzej, europejskiej) arystokracji, zwłaszcza w XVII i XVIII stuleciu. Jedno wam powiem - działo się!</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-12274429368343656992016-02-13T21:34:00.000+01:002016-02-14T21:52:30.306+01:00Wielki Post<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Wielki Post to nie tylko znakomita okazja do wyciągnięcia roweru. To też znakomita okazja do poszczenia, nawet jeśli ktoś nie jest zbyt religijny. W końcu wiosna za pasem, a przez zimę wielu z nas parę kilogramów przybyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mnie przybyło. Przekroczyłam swój limit psychologiczny i zdecydowałam, że czas coś z tym zrobić. Dawniej kupowałam sobie nowe ciuchy po prostu, teraz na nowe ciuchy mnie nie stać - a do tych, co kupiłam je kiedyś, jestem też bardzo przywiązana. </div>
<div style="text-align: justify;">
Poraziła mnie prosta kalkulacja - ledwie 100 zbędnych kcal dziennie, czyli około łyżki oleju, może sprawić, że w ciągu roku przytyję 5 kg! Jak tak, to im bardziej ograniczę pobieranie, a podkręcę spalanie, tym będę chudsza, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Załadowałam sobie to telefonu odchudzającą apkę, kupiłam hulahop z wypustkami, i ciachnęłam po wszystkich posiłkach. Już dawno temu zrezygnowałam z pysznych drożdżówek na rzeczy razowca z chudą szynką, a kluseczki śląskie zamieniłam na sałatkę z fetą, guzik to dało. Może dlatego, że nie żałowałam sobie czekolady... Skoro nie dało się poprawić jakości posiłków, to postawiłam na ilość.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tygodniu byłam chudsza. O kilogram. A do tego wściekła, zmęczona, ciągłe głodna, mroczki mi przed oczami latały i zajad się zrobił przy ustach. Aha, i nie umiem kręcić hulahopa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zasnęłam, żeby nie myśleć o jedzeniu, i śniła mi się jajecznica na boczku.</div>
<div style="text-align: justify;">
I wiecie co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstałam rano. Zrobiłam sobie jajecznicę na boczku. Wycisnęłam sok pomarańczowy. Odpaliłam neta.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Jeśli odczuwam głód, to popełniam błąd. Nie da się zdrowo schudnąć więcej, niż kilogram w tydzień, a żeby to zrobić, wystarczy stworzyć 1000 kcal niedoboru dziennie". Tysiąc. Nie dwa tysiące. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Około tysiąca spalam na swoim rowerku - dzień w dzień. I teraz będę zjadać półtora tysiąca. Wiecie, ile to jest żarcia? Jaka to jest masa żarcia, te półtora tysiąca? W tym się mieści jajecznica na boczku, i koktajl bananowy, i herbatnik z żurawiną, i pomidorowa, i kotlecik z marchewką, i galaretka z malinami, i kawałek sernika. Furda dieta, Najlepszej na Świecie Teściowej się nie odmawia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiecie, że codziennie mogę sobie zjeść taką masę żarcia? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Człowiek się uczy na błędach. Ale ta tygodniowa głodówka nie była błędem. Tygodniowa głodówka pozwoliła mi docenić, na ile pyszności mogę sobie zupełnie bezkarnie pozwolić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kręcić hulahopa nadal nie umiem. Powinnam mieć siniaki na brzuchu, podobno początkujący mają. Mam na biodrach i kostkach i stopach, tam, gdzie najczęściej spada....</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Proszę trzymać kciuki. Mam do zrzucenia 5 kg (wersja minimum, do Wielkanocy) i jeszcze 5 (niedościgniony ideał sprzed 8 lat, do majówki).</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-41815085596551737952016-02-12T10:46:00.000+01:002016-02-14T20:46:18.833+01:00Sezon rowerowy rozpoczęty!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sezon rowerowy uważam za rozpoczęty!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczął
się Wielki Post - doskonały czas, żeby zrzucić zbędny tłuszczyk,
nagromadzony na zimę. W ubiegłą sobotę obejrzałam sobie nowiuteńki szlak
rowerowy biegnący tarchomińskim wałem aż do ul. Zarzecze - kończy się
przy mostku technologicznym nad kanałem Żerańskim, który ma się zmienić w
kładkę dla kolarzy jeszcze w tym roku. W niedzielę jeździłam po
Ursynowie, a od poniedziałku pomykam do pracy. Wystarczyło, że raz
wskoczyłam na swoje dwa kółka, a już nie wyobrażam sobie powrotu do
zbiorkomu - jak ja mogłam jeździć autobusem??? Dlaczego ja w ogóle
jeździłam autobusem przez całe dwa miesiące??? Że niby dzików po ciemku
się boję? To ten dziki kawałeczek wzdłuż Jagiellońskiej zamiast nad
Wisłą wystarczy pokonać Jagiellońską właśnie - a w ostateczności
zapakować jednoślad na tramwaj, drugi wagon jest zwykle pustawy nawet w
godzinach szczytu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rowerowe endorfiny uzależniają. I jak z każdym uzależnieniem - wystarczy raz się przejechać, żeby wpaść w cug.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
</div>
<table style="width: auto;"><tbody>
<tr><td><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/FodP_tr9hPlJ7Qgk35BoLFJJDM_xs-rCyBsVkGxRQDE?feat=embedwebsite"><img height="360" src="https://lh3.googleusercontent.com/-4YWtw14Z7cQ/VsDYTKDa9WI/AAAAAAAAJWY/mVXutcyKnUk/s640-Ic42/20160213_110900.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td style="font-family: arial,sans-serif; font-size: 11px; text-align: right;">From <a href="https://picasaweb.google.com/114687786562765789988/Sppacer?authuser=0&feat=embedwebsite">sppacer</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-79153981934689085572016-02-10T20:46:00.000+01:002016-02-10T20:52:11.995+01:00Bernardyńska perełka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
Po powrocie do Warszawy przez krótki czas
pracowałam w pobliżu mostu Siekierkowskiego. Wysiadałam grzecznie przy
Witosa i do głowy mi nie przyszło nigdy zrobić te parę kroków dalej i
zobaczyć, co tam jest.</div>
<div class="MsoNormal">
A jest.</div>
<div class="MsoNormal">
Oj jest.</div>
<div class="MsoNormal">
Zwykle,
co prawda, zamknięty, ale otwierają go dla wycieczek albo z okazji
ślubów - śliczny, barokowy kościół bernardynów pod wezwaniem św.
Antoniego z Padwy. Projektował go Tylman z Gameren dla marszałka
wielkiego koronnego Lubomirskiego, który w Czerniakowie miał swoją
letnią rezydencję - blisko króla w Wilanowie, niedaleko Warszawy.
Fundator postanowił zadbać o rangę świątyni i przywiózł z Rzymu relikwie
św. Bonifacego męczennika, złożone w krypcie pod ołtarzem - odpust w
oktawie po 14 maja ściągał prawdziwe tłumy, a wierni mogli oglądać przez
kratę szkielet świętego, przyodziany w purpurowy płaszcz.</div>
<div class="MsoNormal">
Do
jeszcze niższych krypt ich nie wpuszczano, zresztą, nie były widoczne z
poziomu świątyni - żeby się do nich dostać, trzeba było przejść przez
klasztor. Tam po śmierci spoczął marszałek.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale
to nie krypty są najciekawsze w tym kościele. To prawdziwie barokowa
perełka, trochę tylko (malowidła) zniszczona w czasie wojny, a całe
wyposażenie prócz organów ma XVII-wieczne. Cudowne stiuki, urzekające
girlandy gipsowych kwiatów i owoców, freski ze scenami z żywota św.
Antoniego, interesująca boazeria, fenomenalna podłoga, idealny przykład
na to, że "barok to sztuka iluzji". Ołtarz na środku prezbiterium też
jest rozwiązaniem rzadkim w Warszawie, warto więc kościół zwiedzić nie w
porze sprawowania Eucharystii, kiedy nie bardzo wypada zaglądać do
stalli, tylko właśnie na specjalnej wycieczce.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A
dalej nowy kościół, i bloki, i bloki, i bloki... no kto by pomyślał, że
miedzy Siekierkami i Wilanowem jest jakaś stara cywilizacja...</div>
<br />
<br /></div>
<embed type="application/x-shockwave-flash" src="https://photos.gstatic.com/media/slideshow.swf" width="600" height="400" flashvars="host=picasaweb.google.com&hl=en_US&feat=flashalbum&RGB=0x000000&feed=https%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Fdata%2Ffeed%2Fapi%2Fuser%2F114687786562765789988%2Falbumid%2F6112699666751641473%3Falt%3Drss%26kind%3Dphoto%26hl%3Den_US" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer"></embed>Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-17829806035060622372016-01-29T22:03:00.000+01:002016-01-29T22:03:05.641+01:00Babskie rozmowy<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
Z rozmów w pracy</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Siedzą sobie baby w babskim pokoju, gadają o dupie Maryni. </div>
<div class="MsoNormal">
A konkretnie, to:</div>
<div class="MsoNormal">
- o modelach wkrętarek</div>
<div class="MsoNormal">
- o klejach cyjanoakrylowych</div>
<div class="MsoNormal">
- o montażu zaworów spustowych</div>
<div class="MsoNormal">
- o zabijaniu gęsi</div>
<div class="MsoNormal">
I nie to, że faceci tych bab kupują kleje albo nie umieją zainstalować zaworów. To są po prostu self-made women.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
O czasy, o obyczaje.</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-39345991462787448162016-01-26T22:00:00.000+01:002016-01-26T22:00:01.511+01:002015...<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
2015</div>
<div class="MsoNormal">
- był
rokiem trudnym. Wróciłam do PL w 2014 i wtedy mogłam zająć sobie czas
tysiącem różnych aktywności: zmiana pracy, zmiana miejsca zamieszkania,
kolejna przeprowadzka, kurs przewodnicki. 2015 był rokiem układania się
różnych rzeczy, a większość z nich musiałam sobie poukładać we własnej
głowie. Można by dociekać, czy to rewolucja 2014 obudziła potwora, z
którym musiałam się zmagać, czy - odwrotnie - zmagania z potworem, które
wymagały pomocy z zewnątrz, pozwoliły mi przetrwać rewolucję. Potwór
odszedł, życie się ustabilizowało. Nastała normalność. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
2016 będzie rokiem nadziei. </div>
<div class="MsoNormal">
Paradoksalnie, nie jest to nadzieja na małą stabilizację. Znów ciągnie mnie w świat.</div>
<div class="MsoNormal">
Nadal
nie pogodziłam się z powrotem na stałe, życie w malutkiej Warszawie,
spokojna praca, bolesne oczekiwanie na wypłatę pod koniec miesiąca
wydają mi się takie nuuuuuuuuudne. A żyjemy wszak w ciekawych (tfu)
czasach, i odczuwam znaczny dysonans pomiędzy telewizyjnymi
Wiadomościami i niezmiennym korkiem na moście. Koniec znanego mi świata
staje się już, a ja obserwuję te cholerne pszczoły nad tymi cholernymi
nasturcjami i nie umiem się cieszyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Jeśli
nie wyjadę w 2016 r., nie wyjadę jeszcze co najmniej przez pięć lat.
Przelatek stała się młodą Loszką (żeńskim ekwiwalentem wycinka), a
nastolatki bardzo źle znoszą gwałtowne zmiany środowiska, moje okno
możliwości się zamyka. Nauczę się cenić spokój :) </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Dobry Bóg pewnie teraz otworzy gdzieś drzwi.</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-11053578307826840402016-01-25T21:00:00.001+01:002016-01-25T21:00:02.613+01:00Odwilż w Warszawie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wychodzi człowiek z klatki schodowej.<br />
Oddycha pełną piersią.<br />
Czuje wilgotne, ciepłe powietrze.<br />
Czuje ten swojski aromat świeżo rozmrożonego psiego gówna.<br />
<br />
<br />
<br />
Nie, to nie jest tak, że ludzie nie sprzątają po psach. Zgodnie z polityką naszego osiedla, psie kupy wyrzuca się do najbliższego kosza na śmieci. Kosze rozstawione są gęsto. To, że nie są opróżniane, to całkiem inna bajka, prawda?</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-50450880051448702312016-01-23T18:41:00.002+01:002016-01-23T22:11:11.341+01:00Brawo ja, czyli lepiej umieć, i nie potrzebować, niż potrzebować, a nie umieć.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Człowiek w swoim życiu może nauczyć się skończonej liczby rzeczy. Chyba.</div>
<div style="text-align: justify;">
Albo wykształcić w sobie jakieś cechy, które pozwalają mu nie bać się uczyć. A przynajmniej spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ojciec zawsze zachęcał mnie do próbowania. No, "zachęcał" to może niewłaściwe słowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Trochę pomyślunku! Wyobraźni trochę!" - gderał, kiedy marudziłam, że coś mi się zepsuło. Faktycznie, trochę pomyślunku wystarczało zwykle, żeby ocenić, w czym tkwi przyczyna, i spróbować to naprawić samodzielnie, bo zanim Tata się za to zabrał...</div>
<div style="text-align: justify;">
Od tamtej pory wiele rzeczy próbowałam robić samodzielnie. Nie bałam się wiertarki ani klucza nastawnego, ale... ale umiejętności i siły mi jednak brakuje, więc moje majsterkowanie zwykle jest nieporadne, tymczasowe, trwa okropnie długo, a córka uczy się w tym czasie słów niekoniecznie nadających się do druku. Gdzieś tak koło trzydziestki doszłam w końcu do wniosku, że ja naprawdę lepiej piekę ciasta, niż wymieniam gniazdka, i że o wiele przyjemniej jest zaprosić sąsiada na kawę, zjeść ciasto i mieć wymienione gniazdko. Mąż, gwoli wyjaśnienia, pisze książki, gniazdek nie naprawia. Bo człowiek w swoim życiu może... i tak dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niedawno z Przelatkiem dyskutowałyśmy na temat przydatności rzeczy, których uczą ich w harcerstwie. No bo po co określać północ przy pomocy mchu, oceniać odległość wzrokowo, budować zdatny do zamieszkania szałas albo gotować na ognisku, jeśli mamy komórki z gpsem, chemiczne podgrzewacze i namiociki typu parasolka. A puszczaństwa po 2-3 obozach w lesie, zdala od cywilizacji, będzie miała dość na całe życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No rację ma dziewczyna, myślałam sobie, kiedy stałam sobie nad kibelkiem, obserwując cieknącą spłuczkę. Strużka wody była całkiem spora, a licznik kręcił się przez nią całkiem szybko. Dopłata do wody zaś była bardzo bolesna. Myślałam o harcerstwie, myślałam o dopłacie, zastanawiałam się nad kupnem zmywarki (czterokrotna oszczędność wody w porównaniu do mycia pod kranem), otworzyłam spłuczkę, dokleiłam urwany element zaworu spustowego, podregulowałam dzwon, zauważyłam, że zawór odcinający wodę poszedł się był kochać, a zaworu głównego nie jestem w stanie przekręcić, bo nie mam siły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia Przelatek wyskoczyła z łazienki, piszcząc przeraźliwie. Nie, to nie spłuczka. To baterię przy umywalce trafił szlag. Próba zakręcenia zaworka od umywalki udana była połowicznie - zaworek od ciepłej wody też poszedł był się kochać. Obejrzałam baterię ze wszystkich stron, uznałam, że się na tym nie znam, i wezwałam fachowców. Zrobią mi przy okazji przyłącze do zmywarki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Panowie przybyli całkiem sprawnie. Fefnaście razy latali do samochodu, mimo że poinformowałam ich, jakie mam problemy i co jest do wymiany. Zmitrężyli dwie godziny, skasowali 350 pln, baterii nie zmienili, bo przy nich nie ciekła, a nie mieli przy sobie silikonu, a "i tak trzeba umywalkę zdjąć będzie".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bateria pociekła przy kolejnym czyszczeniu zębów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zakręciłam zaworki - hydraulicy jednak coś zrobili. Obejrzałam szafkę - została po poprzednich właścicielach i chyba parę razy coś im tam ciekło, bo cała spuchła i w ogóle nie wyglądała najlepiej. Pojechałam do marketu budowlanego, nabyłam baterię i szafkę razem z umywalką (bo w zestawie jest taniej, niż sama szafka), wróciłam do domu, złożyłam szafkę, odpaliłam youtube'a, zamontowałam baterię i odpływ, podłączyłam wężyki, uszczelniłam szparę między umywalką i ścianą małą tubką silikonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No brawo ja.</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-25974795569551418682016-01-04T19:51:00.001+01:002016-01-04T19:51:26.706+01:00Postanowienia noworoczne<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
Postanowienie pierwsze:</div>
<div class="MsoNormal">
wrócić
do pisania bloga - kilkumiesięczna przerwa jeszcze mi się nie zdarzyła.
Przerwa zbiegła się w czasie z zakończeniem ważnego etapu w życiu,
związanego z porządkowaniem rzeczywistości, i blog prawdopodobnie
przestał spełniać swoją funkcję terapeutyczną. Spróbuję wrócić do niego
tak po prostu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zmniejszy się
zdecydowanie liczba wpisów varsavianistycznych - tych, kogo nie obchodzi
moje życie prywatne, zachęcam do korzystania z chmurki tagów.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Postanowienie drugie:</div>
<div class="MsoNormal">
nie
mieć postanowień i Celów, Które Koniecznie Trzeba Zrealizować. Żyć,
cieszyć się chwilą i procesem. Słuchać, nie mówić. Rozumieć. Dzielić
się, nie dyskutować. Towarzyszyć, nie narzucać się. Obserwować.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zobaczymy, co przyniesie los. </div>
Będę cierpliwie czekać.</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-77328540245072671162015-10-19T11:06:00.001+02:002015-10-19T11:06:20.919+02:00Rower<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Rodzino!<br /> Dziecko chce rower na urodziny. Należy jej się, bo za jej obecny zostawiłam ostatnio w serwisie więcej, niż kosztował na allegro, a jeden hamulec jest nadal nienaprawialny. Na urodziny za Chiny Ludowe jej nie kupię, bo to zaraz po BN i przed wypłatą. Dołożycie po stówce do listopada? Zgodziła się dostać rower teraz i jedną książkę za 15 zeta w styczniu.</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-49769069200686688312015-10-07T12:34:00.004+02:002015-10-07T12:34:32.190+02:00Zupełnie, ale to zupełnie nie o Warszawie :)<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wraca człowiek z pracy złachany.<br />
Zły i złachany. Ostatnia kasa poszła na tygodniówkę dla dziecka, wypłata jutro, w robocie zepsuł się ekspres do kawy, waga wciąż pokazuje o wiele za dużo, więc nawet czekolady sobie człowiek nie kupi.<br />
Podgląda człowiek konto dzieciaka, i widzi człowiek, że dzieciak wrzucał filmiki na YT, zamiast lekcje odrabiać. Ma człowiek wizję wieczoru spędzonego nad mnożeniem sposobem pisemnym (nie po to ludzkość wymyśliła kalkulatory i wbudowała je w komórki, żebym musiała mnożyć sposobem pisemnym!), bo dzieciak wymaga asysty. Asysta ma sprawdzać tok dzieciakowego myślenia, ergo przemnożyć to wszystko samodzielnie, ugrhhh.<br />
Jedzie człowiek do tego domu i się nakręca po drodze. Że góra naczyń w zlewie czeka. Że lodówka pusta. Że dzieciak nieznośny, kłóci się z kumplami. I wk..., znaczy ten, ciśnienie mu rośnie.<br />
<br />
<br />
Jakby ten człowiek filmik do końca był obejrzał...<br />
Za takie żarcie jestem gotowa codziennie pilnować matematycznych słupków!<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="360" src="https://www.youtube.com/embed/qTeHTH-VSM8?feature=player_detailpage" width="640"></iframe><br /></div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-28235070327815324802015-09-19T13:40:00.000+02:002015-09-19T13:40:00.042+02:00Z rozmów z Przelatkiem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Przelatek interesuje się sytuacją międzynarodową, ocenia zagrożenie na wschodniej flance NATO i to płynące z południa, zastanawia się, przed czym uciekają uchodźcy, i zadaje bardzo konkretne pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo, a będzie wojna?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawsze gdzieś jest jakaś wojna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale u nas, tutaj, będzie wojna? Napadnie ktoś naszą szkołę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, córeczko, u nas nie ma zagrożenia terrorystycznego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak ktoś nas zaatakuje? Jakaś rakieta poleci za daleko?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak nas zaatakują, to mamy sojuszników z potężną bronią. Jest taki artykuł piąty, wiesz...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo? A w 1939 też mieliśmy sojuszników i na pewno był jakiś artykuł piąty!</div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-701284765063846901.post-64750349279120077892015-09-18T11:11:00.000+02:002015-09-18T11:11:00.119+02:00Maszyna do szycia<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś miałam zabawkową maszynę do szycia. To była jeszcze mojej mamy maszyna, i przypominała takiego eleganckiego starego Singera. Gdyby ktoś nie wiedział, to Singery przed pierwszą wojną w Warszawie i innych prowincjonalnych miasteczkach Imperium były... rodzimej, imperialnej produkcji, bo fabryka Singera mieściła się w Podolsku, który dziś niemal graniczy z Moskwą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po rewolucji Singer nazywał się Podolskie Zakłady Mechaniczne i nadal produkował maszyny do szycia. Moja Babcia miała na szafie wielce obiecujące drewniane pudełko, i byłam przekonana, że jego zawartość wygląda tak: <a href="http://auxtodzsk.com/data/559e9443c274d.jpg">http://auxtodzsk.com/data/559e9443c274d.jpg</a>. Mama miała pod stołem zupełnie inne pudełko, nowoczesne (jak na moje dzieciństwo w latach 80-tych), obciągnięte skajem, z elektrycznym Łucznikiem w środku. Co ciekawe, Łucznik był kupiony w Sojuzie...<br />
Łucznik używany jest do tej pory, a obiecujące drewniane pudełko po babci wyczaiłam w zagłębiach rodzicielskiej piwnicy, wykopałam i w sumie bez pytania umieściłam w bagażniku własnego auta. Rodzinne przekazy mówiły, że bardzo porządną maszynę zawiera, a maszyny właśnie potrzebowałam na własny użytek, bo mi się nie chciało z każdą pierdółką słoiczyć 200 km...<br />
Jakieś było moje rozczarowanie, kiedy odchyliłam wieczko!<br />
Nie, oczywiście, tam była maszyna. Do szycia. Porządna. Szyje świetnie! Ale wyglądała...<br />
tak: <a href="http://49.img.avito.st/1280x960/1357480549.jpg">http://49.img.avito.st/1280x960/1357480549.jpg</a>.<br />
<br /><br />
<br /><br />
Ale wiecie co? <br />
Mimo że wygląd się zmienił - no nie da się ukryć, zmienił się - i późniejsze modele miały nawet napęd elektryczny (BTW w korbkę na prąd zaopatrzone bywały już egzemplarze z lat siedemdziesiątych... XIX stulecia! A samą maszynę wynaleziono w 1850 r.) - to przedwojenna instrukcja obsługi pasuje do wszystkich mechanicznych modeli Singera-PMZ-Singera produkowanych niemal do rozpadu ZSRR, niezależnie od napędu...<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span id="goog_1526482077"></span><span id="goog_1526482078"><br /></span></div>
</div>
Słoik Warszawskihttp://www.blogger.com/profile/05936431287835756491noreply@blogger.com1