Zastanawiałam się, do której kategorii należę.
Przestałam jeździć do pracy na rowerze na początku grudnia - ciągle nie mogłam wyzdrowieć. Ostatnio bardzo, bardzo mnie kusiło, ale umówiłam się z dzieciakiem na lodowisko na Starówce po pracy, a po ciemku nie będę wiozła na bagażniku ciężkiego Przelatka i dwóch par łyżew.
Po osiedlu jeżdżę nadal - do sklepu, do muzycznej czy na naszą lokalną ślizgawkę przy Strumykowej.
Mam czapkę z pomponem, jak szykowna rowerzystka, ale zakładam kominiarkę, bo pompon nie mieści się pod kaskiem.
Mam rękawiczki w gwiazdki i renifery, ale przy -10 zakładam takie z jednym palcem i futrem w środku.
Mam za to dzwonek z uszami i wąsami, jak kotek, i zielony klakson-trąbkę w kwiatuszki. I wiklinowy koszyk. I zamówiłam sobie naklejki na allegro.
To może jednak jestem szykowną rowerzystką?
Chyba wiem, kto był pierwowzorem. Jej blog też mi się podoba :D
Miksturą jestes stylów, jak my wszyscy. Na moje rowerowanie wpływ, oprócz warunków pogodowych, ma samopoczucie (i stan roweru). Co oznacza, że w jednym roku mogę być rowerzystką wiejską, a w kolejnym - weekendową:)
OdpowiedzUsuńPowinni robić kaski z dziurami na pompony!
OdpowiedzUsuńI na kucyki, albo koczki latem! Kask pozwala na chudy warkoczyk klasyczny li i jedynie :(
Usuń