To był trudny rok.
Obfitował w wydarzenia i zmiany.
W tym roku dwukrotnie zmieniłam pracę i pięciokrotnie - szefa.
W tym roku wróciłam na ojczyzny - i rodziny - łono, co wiązało się z przeprowadzką transgraniczną.
W tym roku Młoda dwa razy zmieniła szkołę i raz system edukacyjny.
W tym roku nieprzyjemnie zachorowałam i podjęłam pracę nad zmianą osobowości.
W tym roku straciłam kontakty z dobrymi znajomymi - choć mam wrażenie, że odzyskam je w przyszłym roku, choć z mocno ograniczoną intensywnością.
Dużo - za dużo - się działo jak na jedną mnie.
Łamiąc się opłatkiem słyszałam wciąż "i życzę Ci wyjazdu do Łucka". Łuck to nie miasto w zachodniej Ukrainie, tylko taka mityczna Arkadia, kraina wiecznej szczęśliwości na zagranicznym kontrakcie w mieście mniejszym od Moskwy.
Ale ja chyba nie chcę jechać do Moskwy. Po trudnym roku potrzebuję roku spokoju. Świętego spokoju. Ciszy. Odpoczynku. Nudy.
Moje postanowienie noworoczne:
w takim razie, życzę spokoju :)
OdpowiedzUsuń