Bardzo fajnie jest w Łazienkach w tygodniu, wczesnym rankiem. Nigdy nie brodziłam po ogrodzie belwederskim, przyłączonym do publicznego parku w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Nie widziałam świątyni greckiej :), której smukłe, białe kolumny zrobione są, jak i cały budyneczek, z... drewna. Bardzo sympatyczne są sfinksy, z których każdy ma inną minę, siedzące u podnóża świątyni egipskiej, czy raczej stylizacji mostku na świątynię egipską. A i sam Belweder o wiele ładniej wygląda z Łazienek, niż ze Spacerowej.
Wczesnym rankiem zamiast turystów są biegacze. Wycieczki gimnazjalistów nie zachwycają się fallusami rzeźb przy Starej Pomarańczarni, nie odłamują palców kopii rzeźby Tankreda i Kloryndy przy Teatrze na Wyspie. Przy okazji: krzyżowiec Tankred ukatrupił saracenkę Kloryndę, którą kochał miłością wielką i czystą, a nie poznał w stroju wojowniczki - jak jej hełm spadł, to się biedaczek rozpłakał. Stanisław August zamówił sobie tę łzawą historyjkę w formie grupy rzeźbiarskiej, Józef jak ją odziedziczył, to potrzebował kasy, więc sprzedał księciu Jabłonowskiemu, ten Izie Czartoryskiej - i tak Tankred z Kloryndą trafili do Puław, gdzie stoją po dziś dzień (choć trochę podróżowali po Polsce w międzyczasie).
Wczesnym rankiem wiewiórki nie są jeszcze bardzo bezczelne, a oprócz nich można spotkać inne zwierzątka. Można też zauważyć pomniki i popiersia wieszczów czy bohaterów, bo nie nikną wśród tłumu. Bo normalnie nikt nie zauważa Norwida, Sienkiewicza i innych takich, o Chopinie tylko wszyscy pamiętają, wielki, secesyjny w wykonaniu, romantyczny w treści, natchniony kompozytor pod wierzbą-dłonią nie pozostawia nikogo obojętnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.