Postanowiłam znaleźć więcej starych latarni, niż lampa na słupie trakcyjnym na Granicznej 2 i gazówki na Płatniczej. Najwięcej ich zachowało się na Powiślu - na tej "nieskolonizowanej" przez modne sklepy i knajpki części w okolicach mostu Łazienkowskiego. Znalazłam nawet takie piękne, dziewięciopłomieniowe, na ulicy Jezierskiego. Są zdecydowanie wyższe od klasycznych czteropłomieniowych, wprowadzonych przez Towarzystwo z Dessau, i zdecydowanie mocniej świecą. Stawiano je tuż przed wojną, w połowie lat trzydziestych.
Na Agrykoli podobno można spotkać latarnika w płaszczu i cylindrze - lampy są wyposażone w czujnik zmroku, ale jeśli któraś nie zapłonie automatycznie, przychodzi gość i ją zapala. Nie wiem, nie widziałam. Myślałam, że latarnik to wymarły zawód, skoro jeszcze w XIX wieku wymyślono, jak gasić i zapalać latarnie bez użycia siły ludzkiej - zmniejszano i zwiększano ciśnienie gazu w sieci. Okazało się jednak, że zanim weszły w życie czujniki zmroku, latarnie trzeba było zapalać ręcznie - zwłaszcza w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy postawiono ich bardzo dużo, bo podłączone były do tej samej sieci gazowej, co kuchenki, i bawić się z ciśnieniem już nie można było.
Poszukiwanie latarni elektrycznych było frustrujące, bo one się strasznie warszawiakom podobają - tak bardzo, że repliki pastorałów stoją już wszędzie. Pal sześć, jeśli nazywa się je replikami, jak te, co stoją na pl. Trzech Krzyży. Czasami są mocno zniszczone - to wtedy też podejrzewam, że to oryginał. Na razie przyjęłam, że wszystko, co nosi znak odlewni Białogon, zardzewiało i nie ma podpisu, że to replika - to oryginał. Nie wiem, gdzie na tych latarniach są tabliczki znamionowe... Jurek Zieliński pisze, że lampy na Profesorskiej i w okolicach są prawdziwie stare.
Czasami udaje mi się coś wyczuć - np. wyniuchałam, że na Rybnej - boczna od Grochowskiej - wyeksponowano ślicznie latarnie z początku ubiegłego stulecia, które zachowały się w jakichś chaszczach na końcu Podskarbińskiej. Do współczesnej Podskarbińskiej pasowały jako pięść do nosa, a Rybna ma przedwojenne domki i bruk. Trochę są za duże, jak dla takiej dziurawej uliczki, dlatego obejrzałam je ze wszystkich stron, kiedy je zobaczyłam, a później wyszukiwałam ich historię.
Kiedy tylko pozbędę się dzieciaka na dłużej albo znów będę miała wolne weekendy - wybiorę się na poszukiwanie latarni na Sadybie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.