sobota, 28 marca 2015

O Lwie z Wrocławia, braku imprezy w klubie harcerza, zbuntowanym profesorze i poszukiwaniu latarni.


Poszukując latarni posiłkowałam się odpowiednią książeczką Jarka Zielińskiego. Siedziałam sobie w ślicznej bibliotece na Starówce (o niej wkrótce osobny wpis) i zaznaczałam na mapie kolejne miejsca, z niemałą radością przewidując zwiedzanie Kolonii Profesorskiej czy osiedli z okresu mojego ulubionego modernizmu przy Rozbrat.

Zapomniałam tylko zabrać aparatu...

Zaczęłam od pl. Trzech Krzyży, odnalazłam trzy oryginalne pastorały i ruszyłam Alejami Ujazdowskimi, żeby skręcić w Górnośląską. Urzekła mnie kamienica Leona Breslauera z kochanymi odbojnikami-skrzatami, pawiami na elewacji i fascynującym podwórkiem, które dało się podejrzeć przez wrota bramne, wyłożone kolorowymi szybkami.

Jeden z pierwszych "bloków" spółdzielczych Warszawskiego Towarzystwa Budowy Własnych Mieszkań stoi tuż obok Domu Akademiczek - i nie różni się zbytnio od niego stylem. Oba budynki powstały już po wybudowaniu dworkowatej Kolonii Profesorskiej i musiały pasować :) Niżej stoi Zespół Szkół Żeńskich, zaprojektowany przez Gutta - ten się musiał wyłamać, zresztą, jego willa na Kolonii też nie ma nic wspólnego z historyzmem. Żadnych attyk i ganeczków, czysty funkcjonalizm ma być. Reszta profesorów Polibudy nie ustawała jednak w poszukiwaniu stylu narodowego.

Przemknęłam w stronę Łazienkowskiej, zatrzymując się przez chwilę przy pomazanym na biało autku przed Wydziałem Wzornictwa ASP (autko pozwala mi wierzyć, że przemalowane krzesła przy moim stole nie są przykładem mojej nieudolności technicznej, a wyrazem najnowszych trendów w sztuce dezajnerskiej).

Podziwiałam przez chwilę proporcje brył Domu Harcerza, a obecnie Domu Kultury przy Łazienkowskiej - aż dziw, że nie cierpi od kibiców po meczach. Usiłowałam sfotografować elementy street artu na filarach mostu. Szybciutko machnęłam koszary na Szwoleżerów. Lubię koszary, na tyłach Rakowieckiej też są fajne.

Największym odkryciem była jednak zrujnowana kamienica w podwórku między Fabryczną i Jezierskiego. Przyklejony jest do niej elegancki budynek, mieszczący bodajże biuro Rzecznika Praw Dziecka, a sama kamienica - potężna, ceglana - jest bardzo dobrze ukryta i trafiłam na nią czystym przypadkiem. Ciekawe, skąd się tam wzięła - osiedle z lat 30-tych wygląda na inwestycję typu greenfield, choć zapewne w tym miejscu na Powiślu istniały jakieś slumsy.

A potem zrobiło się już całkiem ciemno, a obie komórki, którymi usiłowałam fotografować, zgłosiły słabe baterie :(





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.