W tym roku Wielkanoc jawi mi się jako kamień milowy i kres kłopotów wszelkich.
Po Wielkanocy powinna nadejść normalność (a ja wrócę na gazetową ematkę). Na razie czas nawet nie biegnie. Czas zapier....nicza. Młoda chodzi do szkoły już trzeci tydzień, ja drugi tydzień pracuję w Korpo, a na balkonie wciąż stoją jakieś kartony. Śliczna komódka na kółeczkach, w której mam przechowywać pędzle, nożyczki, pigmenty i takie tam jest już wypełniona po brzegi, ale w jej szufladach stoją po prostu nierozpieczętowane pudełka przeprowadzkowe z napisem typu "farby". Pudło "niesortu" przydasiowego trafiło w całości na półkę i autentycznie nie mam kiedy znaleźć dla tych "przydasiów" logiczne miejsca. A przecież jeszcze wizyta stolarza, i głośny protest ze strony latorośli dotyczący koloru starej rolety niepasującego do pokoju niemal nastolatki, i "rozmowy kwalifikacyjne" z nianiami, bo nie jestem gotowa na zostawianie 9-latki samej w domu przez ponad 5 godzin, ani na trzymanie jej w polskiej szkole przez 10 godzin dziennie.
NB, po jednej z pierwszych takich rozmów mąż spytał, jaki był wynik sprawdzenia dokumentów "Misi" (nadajemy kandydatkom pseudonimy operacyjne). Młoda na to z łobuzerskim błyskiem w oku:
"Z dokumentów wynika, że "Misia" jest bandytą!".
Podsumowując: w domu panuje pewien, hmm, rozgardiasz, znajomi się obrażają, bo rzucają mi się na szyję, witając w kraju, a ja odsyłam ich na drzewo, i nawet na maile odpisuję z kilkudniowym opóźnieniem, jeśli w ogóle.
Nieprędko więc pewnie pojawi się tu pierwsza relacja z wyprawy wzdłuż wału wiślanego, z szukania ewangelickich cmentarzy czy z Muzeum Techniki. Rozumiem słoików: korpo, dojazdy do mieszkań na zadupiu i organizacja codzienności wysysają cały ich czas i wszystkie siły.
"Z dokumentów wynika, że "Misia" jest bandytą!".
Podsumowując: w domu panuje pewien, hmm, rozgardiasz, znajomi się obrażają, bo rzucają mi się na szyję, witając w kraju, a ja odsyłam ich na drzewo, i nawet na maile odpisuję z kilkudniowym opóźnieniem, jeśli w ogóle.
Nieprędko więc pewnie pojawi się tu pierwsza relacja z wyprawy wzdłuż wału wiślanego, z szukania ewangelickich cmentarzy czy z Muzeum Techniki. Rozumiem słoików: korpo, dojazdy do mieszkań na zadupiu i organizacja codzienności wysysają cały ich czas i wszystkie siły.
a jak fajnie było, jak się miało korpo na odległość rzutu laczkiem, prawda?
OdpowiedzUsuńA jak aklimatyzacja Młodej w szkole i w ogóle? Pozdrawiamy, A, S i O :)
OdpowiedzUsuń