- Mamo, ja chcę do IV klasy! -
załkało dziecko, wracając ze szkoły. - Polskiego nie ma, matematyki nie
ma, środowiska nie ma, w-fu nie ma!
- To co dzisiaj robiliście? - zapytałam ostrożnie.
-
Najpierw uczyliśmy się kopypasty na jakichś starych rzęchach, które się
co minutę zawieszały, zamiast wuefu mieliśmy lekcję o tym, że nie
należy kłaść butów na parapecie, a potem wyklejaliśmy królika z krepiny.
Nie umiem robić kuleczek z krepiny, więc rysowałam komiksy w
brudnopisie. Ale, mamo, kuleczki z krepiny są tu podstawą edukacji, więc
musicie mi załatwić korepetycje.
- ????
-
No skoro dostałam minusa z pracy domowej, bo napisałam charakterystykę
Kajtka, ale nie pokolorowałam bociana, to za brak królika z krepiny na
pewno dostanę pałę! Weź pod uwagę, że jutro będziemy go kończyć!
O
22 Przelatek została pogoniona do łóżka, a dwoje dorosłych ludzi z
wyższym wykształceniem pracowicie zwijało kawałeczki bibuły,
zastanawiając się nad systemem kształcenia podstawowego.
W
Moskwie zaprowadzałam Młodą na 8.30 i odbierałam o 17.00,
wyspacerowaną, z odrobionymi lekcjami i po szkole muzycznej, śniadaniu
na gorąco i dwudaniowym obiedzie z deserem. Tu podczas dnia otwartego
Pani, chwaląc osiągnięcia Dziecięcia z matematyki (jest na poziomie V
klasy), a także uspokajając mnie co do edukacji polonistycznej
(czwórkowa ortografia), zauważyła, że nie sprawdzam Młodej pracy
domowej. Zdziwiłam się nieco, okazało się jednak, że wszyscy inni
rodzice to robią i ja też powinnam...
Myśleliśmy
sobie, że właściwie Przelatek powinna ponosić konsekwencje swoich
wyborów i otrzymać ocenę niedostateczną z plastyki, ale... ale komiks
był bardzo fajny, a nie przychodziło nam do głowy żadne uzasadnienie,
dla którego powinna zarzucić go na rzecz królika. Faktem jest, że Młoda w
szkole się nudzi, i staje się to powoli problemem.
Na
szczęście klasa przyjęła Młodą dobrze. Dzieciakom nie przeszkadzają
rusycyzmy, pojawiające się od czasu do czasu, ani brudny pluszowy kot
Waśka, towarzyszący Młodej absolutnie wszędzie, ani specyficzny,
chłopięcy wygląd Przelatka. Breloczki z matrioszkami, przyniesione na
powitanie, zrobiły furorę i wszystkie są przypięte do kluczy albo
plecaków. I tylko Młoda nie do końca pojmuje nowe szkolne zasady,
stosunki władza-społeczeństwo (nauczyciel-uczniowie) i fakt, że to, co w
Moskwie nazywane było donosicielstwem, tu jest postawą obywatelską...
hmmm, bo krolik to element ksztalcenia kreatywnego... a wy tu z jakas glupia matematyka wyskakujecie.
OdpowiedzUsuńps. czy wiesz, ze moje dziecie ma zakaz noszenia piornika do szkoly? bo przeszkadza, spada z lawki i rozprasza. Na lawkach jest jeden kubeczek kredkowy na pare - a w nim 2 olowki, 2 dlugopisy, 4x2 kredki (zolta, czerwona, niebieska, zielona) co wg nauczyciala wystarczy by wykonac podstawowe rysunki - na IZO dopiero wyciagane sa kredki, flamastry farby itp. (ktore tez sa w szkole i dziec ich nie nosi)
swoja drogoa super ze Przelatek jest taka dobra z matmy! no i ta postawa postawa obywatelska...
Ha! A mojemu dwunastolatkowi po przeprowadzce z bielańskiej rejonówki do moskiewskiej szkoły cud-mniut najbardziej doskwiera właśnie..........donosicielstwo do kwadratu uznawane za postawę obywatelską.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Anonimowy, zmien cut-mniut szkole na zwykla rejonowke i problem zniknie
OdpowiedzUsuńNo to nic się nie zmieniło ;) A minęło lat naście. Nienawidziłam kuleczek z krepiny. Ale nikt mi nie chciał ich zwijać. :( Biedny Przelatek.
OdpowiedzUsuńBreloczków zazdroszczę, uwielbiam matrioszki!
Krepinkowy koszmar trwa w najlepsze ;) ale mi nikt nie chciał zwijać. :(
OdpowiedzUsuńDobrych Świąt!
OdpowiedzUsuńNo coz, rozumiem przelotka. Tez wolalabym klase wyzej i porzadna robote niz lenistwo i zwijanie kulek. A w zasadzie to wolalam, bo w ten wlasnie sposob skrocilam podstawowke o rok.
OdpowiedzUsuńTurzyca