Utopiłam kajak w Świdrze.
Poparzyłam się o kamienie z kuchni ogniskowej.
Zgubiłam nogawkę od bojek.
Trafiłam pod gradobicie 200 metrów od domu - przemokło mi wszystko, co miałam w sakwach.
Zużyłam ostatnich 6 zapałek i... nie rozpaliłam ogniska, więc zamiast herbaty była woda :)
Zapomniałam PINu do służbowej komórki.
Sikałam na polanie zalanej światłem księżyca.
Było absolutnie CUDOWNIE.
Co za pech ;-) fajnie piszesz
OdpowiedzUsuńO wpadkach i wypadkach poczytałem z przyjemnością i należytym - we właściwych miejscach - figlarnym rozbawieniem. O te światło księżyca się rozchodzi. Też. A wszystko w myśl powiedzenia znajomej wampirzycy, że "nic tak nie cieszy jak drobne niepowiedzenia przyjaciół".
OdpowiedzUsuńWięcej światła!
...znaczy więcej wpisów proszę.