W Noc Muzeów Przelatek odwiedziła "Czar PRL", a ja stałam w kolejce do Wedla. Teraz postanowiłam nadrobić stratę, wzięłam rower i udałam się na Kamionek. NB bardzo polecam rower (własny czy Veturilo) do zwiedzania Warszawy - zobaczyć można znacznie więcej, niż samochodem, i znacznie szybciej, niż pieszo.
Fotografowałam więc praskie kamienice, pozbawione w większości tynków albo zaopatrzone w siatki na spadajace fragmenty elewacji. Fotografowałam wielkoformatowe dzieła sztuki, którymi osłonięto niektóre fronty - zamiast reklam. Zaglądałam na podwórka z obowiązkową figurką Matki Boskiej w błękitnym płaszczu, otoczonej zielenią.
Znalazłam budynek praskiej PASTy, zryty kulami, na jeden dzień zdobyty przez powstańców w '44. Obejrzałam teren Fabryki Wódek "Koneser" - opustoszały i martwy. Byłam tam w czasach przedmoskiewskich - odniosłam zupełnie inne wrażenie. Dziś budują tam super-ekstra-przestrzeń-pofabryczną-z-loftami, może dlatego w upalne niedzielne popołudnie panowała tam tak przerażająca cisza.
Ale Mińska, będąca celem mojej podróży, zrobiła na mnie największe chyba wrażenie. Zaczęło się od fascynującego muralu na Mińskiej 12 autorstwa brytyjczyka Phelgma. Kamienica po wykupieniu przez właściciela stoi pusta, grozi zawaleniem, a czarny zamek góruje nad brukowanym kocimi łbami placem.
Soho Factory było miejscem absolutnie przeze mnie nieoczekiwanym. Śliczne XIX-wieczne budynki pofabryczne z drewnianym obelkowaniem, bocznica kolejowa z lokomotywą spalinową, elegancka restauracja z pianistą pod neonem "Warszawa Wschodnia", i w ogóle - wszędzie neony, neony, neony - bo muzeum neonów tam jest. I loftowo-dizajnowe instytucje, NGOsy, architekci i tacy tam.
Po drugiej stronie Mińskiej, na zamkniętym terenie fabrycznym, w budynku, reklamowanym jako stalinowski (wyobraziłam sobie socrealistyczny blok mieszkalny i zdziwiłam się, skąd on na Kamionku - ale to był budynek produkcyjny) - urokliwe, nostalgiczne muzeum PRL-u - odtworzone mieszkanko, saturator stacjonarny ze szklanką na łańcuchu, budka telefoniczna nieczynna z powodu braku telefonu, lada sklepowa, oranżada i puste haki. Reklamowane jako "cold war era" i zrobione chyba specjalnie dla uczestników wycieczek AdventureWarsaw - wagabund z różnych stron świata, nocujących w hostelach. Klimatyczne miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.