Doskonały przykład warszawskiej niestołeczności stanowią Siekierki.
Swego czasu jeździłam byłam regularnie linią 162, a z okien autobusu praktycznie cały czas można było podziwiać Wisłę. Jechało się wybrzeżem Szczecińskim, mostem Świętokrzyskim, Powiślem, a potem Czerniakowską aż do końca (trasy i Czerniakowskiej). I zawsze się zastanawiałam, gdzie podziewa się Wisła za mostem Łazienkowskim. Co tam jest, w dole Bartyckiej?
W dół Bartyckiej koniecznie i obowiązkowo trzeba było podjechać, jeśli się te 10-15 lat temu urządzało dom czy mieszkanie. Nie wiem, jak teraz, ale wówczas Bartycka była jednym z kręgów tego piekła, które stanowi konieczność wyboru glazury i wanny, najlepiej dobrej jakości, za rozsądną cenę i zgodną z naszą własną wizją dizajnerską. Nie miałam żadnej wizji dizajnerskiej, nie decydowałam o kosztach, miałam jedynie głos doradczy i jedyne, co pamiętam z Bartyckiej to to, że chciałam stamtąd jak najszybciej uciec.
A Bartycka ma pachnące przecznice - Daktylową, Rodzynkową, Cytrynową - i gościnne przedłużenie - Gościniec. Mieszkali tam dorożkarze, bliżej rzeki - piaskarze i wikliniarze, bo teren był podmokły i w wiklinę bardzo zasobny. Oprócz koni trzymano świnki i kury. W 1915 roku wieś Siekierki została przyłączona do Warszawy, a w 1939 - spalona przez Niemców. Najpierw ogólnie, potem drugi raz - dokładniej. W 1945 roku zaś Dekret Bieruta uniemożliwił de facto odbudowę, bo jak tu budować coś trwałego na nieswojej ziemi? Od śródmieścia za daleko, żeby odbudowywało państwo... Z przedwojennych budynków ostała się chyba tylko szkoła, a po wojnie stawiano chałupki z byle czego, tak, że dziś nie różnią się one zanadto od altanek działkowych po drugiej stronie wału wiślanego.
Wał zresztą jest bardzo piękny i zadbany, kudy nam ze słoikowa do niego. Tyle że... w stronę centrum kończy się ślepo na terenie Stacji Pomp, i nie da się go objechać w żaden rozsądny sposób, bo ogrodzenie Stacji, razem z drutem kolczastym, kończy się w nurcie rzeki, z drugiej zaś strony - w gęstych chaszczach przed wysokim płotem. Można się tylko cofnąć i albo wybrać Bartycką (NB na Kopcu Powstania Warszawskiego jest zrobiona ciekawa trasa do downhillingu), albo jechać wałem aż do mostu Siekierkowskiego, przy okazji odwiedzając fort Augustówka. Inny to fort, niż pozostałe, bo składa się z paru wałów ziemnych, na których można sobie sportowo postrzelać. Nie ma tu żadnych zabudowań, ani drewnianych, ani murowanych, tylko małe tarcze strzelnicze ustawione w darni i sympatyczna, zarośnięta fosa sporych rozmiarów.
Z ciekawostek: od 1943 do 1949 roku młodziutkiej Władzi Fronczakównie, mieszkającej przy Gwintowej, ukazywała się Matka Boska. Objawienie nie zostało oficjalnie uznane przez Kościół, ale miejscem tym opiekują się Pijarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.