Dawno to było. Przedawno.
Mieszkałam wtedy na Targówku, a zakupy robiłam w Hicie na Stalowej - mieli w "galerii" stanowisko z genialnymi sokami, wyciskanymi na miejscu z przeróżnych owoców. Jedyny autobus, który dojeżdżał do zajezdni Stalowa krążył wśród kamienic, a pasażerowie trwożnie szeptali:
"trójkąt bermudzki".
"trójkąt bermudzki".
Szukając niedawno informacji o Brzeskiej, natknęłam się na stwierdzenie, że to ona jest główną osią trójkąta bermudzkiego, co mnie niepomiernie zdziwiło. I miałam rację! Trójkąt się nigdzie nie przeprowadzał od moich czasów studenckich, choć dziś już pewnie - sądząc z mijanych ludzi i zaparkowanych samochodów - nie cieszy się już tak złą sławą, jak niegdyś. W WSI Trójkąt zwie się Nową Pragą, od jurydyki Ksawerego Konopackiego, włączonej do Warszawy w 1889 roku, a jego granice stanowią 11 listopada, Szwedzka i Stalowa. Kudy mu do Brzeskiej....
Jeżdżąc po uliczkach rozparcelowanej jurydyki po raz pierwszy w życiu... zgubiłam się w Warszawie. Zatraciłam poczucie czasu i przestrzeni, odkrywając coraz to nowe zaułki, fabryczki, kamienice, podwórka, detale. Wjechałam od Szwedzkiej, zachwycając się najpierw dawnymi koszarami (?) - za "moich czasów" istniała tam jeszcze jednostka wojskowa, dziś popadają w ruinę. Potem dojrzałam obiecujący komin fabryczny, i faktycznie - trafiłam do wytwórni "Towarzystwo Akcyjne Fabryki Lamp Braci Briinel, Schneider i Dittnar", producenta lamp ozdobnych, połączonej później z zakładem produkcji mydła pod nazwą "Praga" Towarzystwa Akcyjnego Fabryki Przetworów Chemicznych, potem fabryką mydła "Jeleń - Schicht", a później "Uroda SA". Teraz ma być loft czy cóś.
A po drugiej stronie ulicy - osiedle o czytelnym założeniu urbanizacyjnym, z domem właściciela terenu - Konopackiego - w ścisłym centrum, czyli na rogu Strzeleckiej i Środkowej. Dzisiaj dom należy do miasta i niszczeje, a jest śliczny, z przepięknym ogrodem. Było tam przedszkole, a potem szkoła, i warto chyba, żeby nadal się tam mieściła podobna instytucja.
Niemalże vis a vis - stuletni drewniak, który kiedyś był sądem, potem siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy, zorganizowanym przez "Dziadka" Lisieckiego.
Zadbane podwórka, praktycznie pozbawione oficyn (może były drewniane), mieszają się na obrzeżach z nowoczesnymi plombami, starannie odgrodzonymi od zniszczonych, pięknych niegdyś bram i elewacji ze świętymi figurami. Gdzieniegdzie mignie resztka eklektycznego zdobienia, secesyjny łuk, ozdobna balustrada balkonu, przypięta do ściany, bo sam balkon odpadł, fantastyczny żeliwny (?) odbojnik.
Na Inżynierskiej genialna wprost Kamienica Towarzystwa Akcyjnego Przechowywania Mebli A. Wróblewski, na Warszawikii można więcej o niej poczytać. Ma hipsterskie schodki w bramie i bardzo hipsterską knajpkę w podwórku, po rowerach sądząc. Był tam też hipsterski teatr, ale spłonął. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie towarowa winda.
Władze miasta powolutku remontują Pragie - po Brzeskiej chodzą wycieczki, Targowa i Ząbkowska to miejsca modne i reprezentacyjnie odnowione, kupę kasy włożono w Kawęczyńską - ale "Trójkąt" na razie jest niedofinansowany. A to miejsce z duchem krakowskiego Kazimierza, i na taki też los zasługuje. Senne dziś miasteczko - bo takie sprawia wrażenie - może być tętniącym życiem osiedlem kultury i knajp, w oryginalnej przedwojennej aranżacji, której tak mało w zwartej postaci zostało w Warszawie. I pewnie takim osiedlem zostanie - jak każde miejsce z własnym duchem, a z niskim, bo prawobrzeżnym, czynszem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.