Być może znalazł się jakiś mieszkaniec Stolycy, słoik czy warszawiak - nie ważne, który jednak zadarł głowę w podcieniach przy pl. Konstytucji.
Ale to, o czym teraz napiszę jest całkowicie nieoczywiste. O tym nie tylko "prawdziwi" warszawiacy nie wiedzą, ale nawet warszawscy zapaleńcy (przewodników po dobrym kursie nie licząc). O moich prywatnych odkryciach nie wspominając.
Ulica Podwale biegnie sobie, jak nazwa prawie wskazuje, pod murami Starówki. Od strony, hmm, Długiej mieści się przy niej kilka nudnych budynków z lat siedemdziesiątych. Potem przechodzą one w ciąg ładnych, ale też nudnych fasad z grubsza klasycystycznych, poprzedzielanych ogrodzeniami.
Pierwszego szoku doznałam, kiedy okazało się, że te klasycystyczne fasady to oficyny pałaców przy Miodowej. Fakt, że po parzystej stronie Miodowej są jakieś pałace zupełnie umknął mojej uwadze - byłam przekonana, że to zwykłe kamienice, bo są, hmm, zwarte. A tu bach, wielki pałac Branickich, dzieło Deybela i Fontany, bach, pałac Młodziejewskich, dzieło Fontany, a potem Lessla. Żaden pałac, mała kamienica z księgarnią PWN, co, może nie? A właśnie, że nie...
Ale najlepsze jest to, że przy Podwalu znajduje się... cerkiew.
Tak, tak, normalna, czynna, działająca cerkiew.
Prawie że na zapleczu restauracji przy Podwalu 5. Wchodzi się na dziedziniec pałacowy, potem skręca w podwórko i ona tam jest, tak, tak. W zwykłym budynku, ale w środku ma ikonostas i wszystko, co potrzebne, żeby być cerkwią. I z zaskoczeniem dowiedziałam się, że w Warszawie to cerkwi mamy nie dwie (w porywach do czterech, bo mają dolne kościoły) - przy Solidarności i przy Wolskiej - tylko 6-8. A ta przy Podwalu jest najstarsza...
Ale najlepsze jest to, że przy Podwalu znajduje się... cerkiew.
Tak, tak, normalna, czynna, działająca cerkiew.
Prawie że na zapleczu restauracji przy Podwalu 5. Wchodzi się na dziedziniec pałacowy, potem skręca w podwórko i ona tam jest, tak, tak. W zwykłym budynku, ale w środku ma ikonostas i wszystko, co potrzebne, żeby być cerkwią. I z zaskoczeniem dowiedziałam się, że w Warszawie to cerkwi mamy nie dwie (w porywach do czterech, bo mają dolne kościoły) - przy Solidarności i przy Wolskiej - tylko 6-8. A ta przy Podwalu jest najstarsza...
Tak, to jest cerkiew greckokatolicka. I co ciekawe, prawie zawsze otwarta! A warto wejść, bo jest piękna.
OdpowiedzUsuńSzykując się do tej akcji też rozważałam pałac Branickich. A raczej figury na dachu, zwłaszcza niewiasty z księgami widziane od miodowej przyciągają moją uwagę:) Zdecydowanie niedoceniona ulica, dobrze, że o niej piszesz:)
Cerkiew i klasztor. Zważywszy, że vis-a-vis jest siedziba biskupa warszawskiego (katolickiego), a kawałek dalej w stronę pl. Krasińskich centrum ewangelickie, wychodzi, że Miodowa jest bodaj najbardziej ekumenicznym zakątkiem Warszawy. Może poza Powązkami.
OdpowiedzUsuńNie, nie, to jest cerkiew PRAWOSŁAWNA. Bez klasztoru. Przy Miodowej są oo. Bazylianie, a przy Podwalu prawosławna cerkiew.
OdpowiedzUsuńTylko cebul brak - może jakiś Hundertwasser by dorobił...
OdpowiedzUsuń