Tydzień temu na Kamionku sfotografowałam kwitnącą leszczynę i Bardzo Zieloną Trawę.
W ramach szkolnego projektu Młoda obserwuje magnolie na naszym podwórku. Mają pąki po zbóju. I forsycja też ma pąki.
Wczoraj jakieś ptaszę świergotało radośnie na parapecie pracowego okna. Nie widzieliśmy ptaszęcia i jako typowe mieszczuchy wymienialiśmy jedyne znane nam okazy ćwierkające, zastanawiając się, czy to słowik, czy skowronek - choć prawdopodobnie była to po prostu bogatka.
Na wiosnę odczuwam zwykle znaczną potrzebę zmian. Wtedy radykalnie farbuję włosy albo je obcinam. Parę tygodni temu faktycznie, poprawiłam kolor, ale nie było to działanie zdecydowane.
Moja potrzeba zmian jest bliżej niezidentyfikowana. Trudno mi wyjaśnić, czego ja tak naprawdę chcę, bo sama nie wiem. Nie spotyka się to ze zrozumieniem otoczenia, czy też specjalistów od zmian, np. fryzjerów.
Wczoraj trafiłam na kogoś, kto dobrze wiedział, o co mi chodzi.
Odbierałam po raz kolejny rower z serwisu (chyba nie polecam serwisu - banalna wymiana dętki wymagała kilkakrotnych wizyt, bo serwis nie dopatrzył czegoś) - i zanim zaszłam do warsztatu, zajrzałam do salonu optycznego - moje stare okulary z sieciówki były już bardzo zniszczone.
Pani najpierw zabrała mój płaszcz, potem posadziła przy okrągłym stoliku ze świeczką, a dopiero potem zapytała, co mnie sprowadza. Wymamrotałam coś niewyraźnie, co optyk zrozumiała natychmiast:
- Aha! Chce pani coś zmienić w swoim życiu!
- Yhy! - spojrzałam na nią rozpromieniona.
- Dodać do niego koloru, zobaczyć je wyraźnie! - cieszyła się pani, podając mi kolejne oprawki, zupełnie inne od tych, które nosiłam do tej pory. Potem fachowo doradzała, w czym mnie widzi, a w czym nie, a kiedy nieśmiało oponowałam, że dress code, to przełamywała mój opór nieoczekiwanymi porównaniami...
- O, to może takie coś - proszę spojrzeć, jakie fascynujące wzorki na wewnętrznej stronie zauszników! Z zewnątrz nie widać, a mają w sobie coś! To jest, wie pani, jak seksowna bielizna pod pracowym garniturem. Niby nic, a czuje się pani superlaską!
Wyszłam z salonu z lżejszą kieszenią i lżejszym sercem.
Wiosna.
Moja potrzeba zmian jest bliżej niezidentyfikowana. Trudno mi wyjaśnić, czego ja tak naprawdę chcę, bo sama nie wiem. Nie spotyka się to ze zrozumieniem otoczenia, czy też specjalistów od zmian, np. fryzjerów.
Wczoraj trafiłam na kogoś, kto dobrze wiedział, o co mi chodzi.
Odbierałam po raz kolejny rower z serwisu (chyba nie polecam serwisu - banalna wymiana dętki wymagała kilkakrotnych wizyt, bo serwis nie dopatrzył czegoś) - i zanim zaszłam do warsztatu, zajrzałam do salonu optycznego - moje stare okulary z sieciówki były już bardzo zniszczone.
Pani najpierw zabrała mój płaszcz, potem posadziła przy okrągłym stoliku ze świeczką, a dopiero potem zapytała, co mnie sprowadza. Wymamrotałam coś niewyraźnie, co optyk zrozumiała natychmiast:
- Aha! Chce pani coś zmienić w swoim życiu!
- Yhy! - spojrzałam na nią rozpromieniona.
- Dodać do niego koloru, zobaczyć je wyraźnie! - cieszyła się pani, podając mi kolejne oprawki, zupełnie inne od tych, które nosiłam do tej pory. Potem fachowo doradzała, w czym mnie widzi, a w czym nie, a kiedy nieśmiało oponowałam, że dress code, to przełamywała mój opór nieoczekiwanymi porównaniami...
- O, to może takie coś - proszę spojrzeć, jakie fascynujące wzorki na wewnętrznej stronie zauszników! Z zewnątrz nie widać, a mają w sobie coś! To jest, wie pani, jak seksowna bielizna pod pracowym garniturem. Niby nic, a czuje się pani superlaską!
Wyszłam z salonu z lżejszą kieszenią i lżejszym sercem.
Wiosna.
A gdzie znajduje się ten tajemniczy optyk?
OdpowiedzUsuńNa Browarnej.
OdpowiedzUsuń