Kościół św. Anny to jedno z tych miejsc, które mija się ciągle, nigdy nie zaglądając do środka. Albo zagląda się do środka, ale nie obejdzie się dookoła. Ona jest taka oczywista, ta św. Anna! Nawet jeśli ktoś się wdrapie na taras widokowy na dzwonnicy, to pokazuje gościom stolicy szeroką panoramę, a nie bliski dach. Czasem może ktoś wspomni, że w skarpę wpompowano parę(set) litrów betonu, żeby się nie osuwała po wybudowaniu tunelu trasy W-Z.
Fakt, że kościół jest w stylu gotycko-renesansowo-barokowo-klasycystyczno-neorenesansowym, jest mi znany. To widać na pierwszy rzut oka. To nawet Przelatek wie: cegła - znaczy gotyk, majtkowo różowe - niegotyk, czyli renesans, pokrzywione, złote albo żółte - barok, uporządkowane, z kolumnami - klasycyzm.
Fakt, że podziemiach kościoła jest knajpa i dają w niej niezłą pizzę, też był mi znany. Zabrano mnie tam podczas jednej z moich pierwszych bytności w Warszawie, jeszcze nawet słoikiem wtedy nie byłam.
Ale ostatnio spędziłam w Św. Annie ładnych parę godzin i ciągle odkrywałam (albo pokazywano mi) coś nowego! Jak mogłam nie zauważyć, że gotycka jest nie tylko absyda, ale w ogóle mury do znacznej wysokości? Jakim cudem schowały się jak najbardziej gotyckie, okrągłe wieże? A wiecie, że identyko kościół, jak gotycka wersja św. Anny, stoi w Wilnie? Ten sam gość budował dla tego samego inwestora. To, że nie wiedziałam o sklepieniach kryształowych w korytarzyku łączącym kościół z klasztorem (i dostępnym z zewnątrz) to już małe piwo. Ale że zachowała się fasada SPRZED klasycystycznej przebudowy? I robi za ścianę kruchty, po prostu? O słynnych gościach, pochowanych pod kolumnami portalu, też nie wiedziałam. Nie zwracałam uwagi na iluzjonistyczne malarstwo na ścianach i superowskie sztukaterie. Nie widziałam filaro-ściano-skarp z kapliczkami/schowkami w środku. Nie chciało mi się wejść do bocznej kaplicy (tej renesansowej) i obejrzeć sobie rzeźby - np. kobietę o dwóch twarzach, uosabiającej Roztropność. Pojęcia nie miałam, że historia osuwającej się skarpy wiślanej (nadal się osuwa, cholera jedna!) uwieczniona została na lewej ścianie. I podobno jeszcze metaloplastyka nad kropielnicą przy przejściu do klasztoru jest autorstwa któregoś króla - ale znaleźć nie mogę źródła, które by to potwierdzało.
Ale ostatnio spędziłam w Św. Annie ładnych parę godzin i ciągle odkrywałam (albo pokazywano mi) coś nowego! Jak mogłam nie zauważyć, że gotycka jest nie tylko absyda, ale w ogóle mury do znacznej wysokości? Jakim cudem schowały się jak najbardziej gotyckie, okrągłe wieże? A wiecie, że identyko kościół, jak gotycka wersja św. Anny, stoi w Wilnie? Ten sam gość budował dla tego samego inwestora. To, że nie wiedziałam o sklepieniach kryształowych w korytarzyku łączącym kościół z klasztorem (i dostępnym z zewnątrz) to już małe piwo. Ale że zachowała się fasada SPRZED klasycystycznej przebudowy? I robi za ścianę kruchty, po prostu? O słynnych gościach, pochowanych pod kolumnami portalu, też nie wiedziałam. Nie zwracałam uwagi na iluzjonistyczne malarstwo na ścianach i superowskie sztukaterie. Nie widziałam filaro-ściano-skarp z kapliczkami/schowkami w środku. Nie chciało mi się wejść do bocznej kaplicy (tej renesansowej) i obejrzeć sobie rzeźby - np. kobietę o dwóch twarzach, uosabiającej Roztropność. Pojęcia nie miałam, że historia osuwającej się skarpy wiślanej (nadal się osuwa, cholera jedna!) uwieczniona została na lewej ścianie. I podobno jeszcze metaloplastyka nad kropielnicą przy przejściu do klasztoru jest autorstwa któregoś króla - ale znaleźć nie mogę źródła, które by to potwierdzało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.