Jako że są wakacje, a ja jestem tymczasowo bezdzietna, jeżdżę sobie na rowerze nie do domu, a gdzie mnie oczy poniosą, czyli najczęściej tam, gdzie motyle nie dolatują, bo za krótko żyją, a fale radiowe pętle mają.
Interesowały mnie forty twierdzy Warszawa, i zaczęłam od najbliższych i najbardziej północnych - bielańskiego nie chciało mi się szukać, Wawrzyszew prawie objechałam z zewnątrz. Szeroko otwarta brama i opadnięta tablica "teren wojskowy - wstęp wzbroniony" zachęcały do eksploracji również w środku, ale dobroduszny strażnik zawołał za mną, że "panienko, tu nie wolno", i ta "panienka" ucieszyła mnie tak bardzo, że bez trudu przełknęłam gorycz odmowy.
Babice też sobie objechałam, zastanawiając się intensywnie nad nazwą - bo nazywa się też fortem Radiowo. Tam jest całkiem "teren wojskowy, wstęp wzbroniony", więc nawet nie próbowałam wjeżdżać do środka. I tak, zastanawiając się, dotarłam do fortu Blizne, opisanego znów jako "teren prywatny - wstęp wzbroniony", więc lekko zniechęcona zrobiłam sobie popas z kradzionymi niedojrzałymi jabłkami, legalnie zdobytą wodą z MPWiK i smartfonem. Bo dlaczego Radiowo, no?
I zamiast jechać w kierunku Chrzanowa, pomknęłam ulicą Fortową, a następnie Hubala-Dobrzańskiego ku granicom miasta, a nawet dalej, do tabliczki "Latchorzew". Przy tej tabliczce skręciłam w leśną ścieżkę i niemal natychmiast jęknęłam radośnie, ujrzawszy betonowe coś i tablicę informacyjną.
Betonowe coś było podporą nogi masztu nadawczej Transatlantyckiej Stacji Radiotelegraficznej. W lesie Bemowskim takich podpór jest 39 (jedną wykopali), i do tego jeszcze resztki fundamentów różnych budynków, cewek, basenów chłodzących i innych takich (bardzo szczegółowo opisanych na stronie www.nadajnik-babice.pl), i trzy "czuwajki" (ja znalazłam dwie, ale nie chciało mi się szukać trzeciej), i kolce przeciwpancerne (też mi się ich nie chciało szukać), a sama ścieżka była techniczną drogą dla wartowników, których bagnety iskrzyły na niebiesko od silnego pola elektromagnetycznego...
Stację wybudowaliśmy sobie w 1923 roku i była prawdziwym majstersztykiem, dzięki któremu wygrywaliśmy większość europejskich przetargów na łączność międzykontynentalną. Miała dwie wielkie anteny rozwieszone na pięciu 126-metrowych słupach każda i emitowały superdługie fale, które umożliwiały np. Niemcom łączenie się z u-botami na Atlantyku w czasie okupacji. I ci sami Niemcy wysadzili stację tuż przed wyzwoleniem Warszawy, w 1945 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.