piątek, 19 grudnia 2014

Skarpa



Ten post ukazuje się pod koniec grudnia, ale powstawał w październiku, a zdjęcia do niego - na mojej Pierwszej Wolnej Wycieczce pod koniec września. Wolne Wycieczki to nowy zwyczaj, wprowadzony w mojej rodzinie - zgodnie z tym zwyczajem pół weekendowego dnia zabieram tylko dla siebie i robię w tym czasie, co mi się żywnie podoba - sama. Przed Pierwszą Wolną Wycieczką musiałam przedzierać się przez leżącą Rejtanem w progu Przelatka i odrywać ją od siebie, niczym trzylatkę po raz pierwszy pozostawianą w przedszkolu. Przed Drugą Wolną Wycieczką usłyszałam tylko groźne: "o której wrócisz?", na kolejne rodzina już nie reagowała.

Przełom września i października to idealny czas na przejażdżkę wzdłuż skarpy wiślanej i poszukiwanie parkowych niemal ulic i uliczek, na uczenie się hamowania na opadających liściach, na radosne pedałowanie wśród złota i purpury.

Pod Starówką czynne jeszcze były fontanny, nigdy nie udało mi się do nich dotrzeć wieczorem, na pokaz :)

Za Mariensztatem zaczyna się Park Kazimierzowski, który niegdyś był tajemniczym i doskonale zaopatrzonym ogrodem aptekarskim uniwersyteckiego Wydziału Farmaceutycznego (tudzież jego wcześniejszych postaci). Potem płynnie przejeżdżamy przez Oboźną i Kopernika (wiecie, że budynek OPZZ przed wojną miał fantastyczny wieżowiec z tyłu?), odkrywamy Bibliotekę Krasińskich na Okólniku i zakonne ogrody, które są tak szczelnie osłonięte płotem od strony Powiśla... Zaraz za Poniatowszczakiem zaczyna się park Rydza-Śmigłego, a z niego wjechałam sobie w uliczkę Frascati i w Wiejską.

Kiedyś słyszałam, że budynek sejmowy budowany był dla cyrku, dlatego taki cyrk miewamy w parlamencie. Jednakowoż cyrk był na Ordynackiej, a na Wiejskiej był... Instytut Wychowania Panien! Nasi posłowie powinni więc się zachowywać jak panny z dobrego domu.

Nad Górnośląską przejechałam kładką, bo na dole byli biegacze, i wjechałam sobie w poszpitalne tereny Jazdowa, do kolonii domków fińskich, które dostaliśmy w ramach reparacji wojennych. Zostało kilka budyneczków służby zdrowia, nie wiem, co tam się dziś mieści - ale były bardzo sympatyczne.

Potem tylko jeden z pierwszych - po kolumnie Zygmunta - pomników świeckich w Polsce, przepyszny barokowy Jan III Sobieski, o posturze hulaki i wielbiciela wdzięków bynajmniej nie tylko Marysieńki, a potem tylko szybki przejazd wzdłuż ogrodzenia Łazienek na ulicę Klonową, gdzie w interesującej modernistycznej willi mieszkał Bierut - a później różni inni oficjele, m.in. Wałęsa. Willa, która wygląda jak jedna całość, to tak naprawdę bliźniak, autorstwa Bohdana Pniewskiego. Robi wrażenie od zewnątrz, ale podobno jej interior był naprawdę genialny, jak na tamte (lata trzydzieste) czasy - przytulny i funkcjonalny. Ciekawe, jak wygląda (czy będzie wyglądać) po remoncie teraz?

Uwielbiam Wolne Wycieczki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.