Będąc młodą lekarką (tfu, studentką) kazali mi narysować cerkiew na Woli. Wszystkim w grupie kazali, zresztą, dr Usenko zawsze kazał to robić pierwszorocznym, wierzył w edukacyjną siłę przeżycia emocjonalnego i pamięć mechaniczną, bo musieliśmy także odrysowywać przez kalkę mapę Federacji Rosyjskiej.
Dziewczyny z akademika na Kiciu poszły na łatwiznę i machnęły cerkiew katedralną przy miśkach, ja grzecznie pojechałam na Wolę, siadłam na jakimś nagrobku z notesem i ołówkiem w dłoni, i muszę przyznać, że rysunek wyszedł mi całkiem nieźle. Dziś zapewne wystarczyłoby wrzucić zdjęcie do picasy i wybrać odpowiedni tryb, wtedy jeszcze nie znaliśmy fotografii cyfrowej...
Cerkiew św. Jana Klimaka wybudowana została w 1905 roku, nawiązuje do budowli XVI-wiecznych. W czasie rzezi Woli wymordowano personel i wychowanków domu dziecka, mieszkańców domu parafialnego i okolicznych domostw, którzy się tam schronili, chórzystów i kapłanów...
Cmentarz przy niej istniał dużo, dużo wcześniej. Bardzo piękny jest. Zlazłam z roweru, bo to nieładnie tak na rowerze przez cmentarz jechać, i szłam, i szłam, i szłam, i szłam - bo chciałam wyjść furtką po przeciwnej stronie. I szłam i szłam, niemal jak przez Bródno. Przy okazji przestałam marzyć o cichej kwaterze na Bródnie, wolskie bardziej mi się podobają, a że prawosławna mi się nie należy, to trzeba poczekać - może się jakoś zasłużę i pochowają mnie na Powązkach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.