poniedziałek, 29 września 2014

Fotoplastykon


Już dawno odkryłam to miejsce, ale jakoś nie było okazji o nim napisać. Właściwie dzięki Fotoplastykonowi, który ma całkiem niezłą reklamę, odkryłam warszawskie podwórka. Ciekawe rzeczy w podwórkach można znaleźć, co zresztą wcześniej na pewno widzieliście. Ukryte w nich bywają pałacyki (niedługo pokażę Wam taki na Lwowskiej), kapliczki maryjne, maleńkie oazy zieleni i błękitu na tle przedwojennej czerwonej cegły, pozbawionej tynków, secesyjne drzwi, zaskakujące zdobienia. Najmniejsze podwórko ma najwyższa przedwojenna warszawska kamienica, ta przy Marszałkowskiej 1 - ono ma coś ze dwa metry szerokości, dostępu strzegła jednak brama i nie dałam rady się przez nią przebić (nie, żebym się specjalnie starała). Niektóre podwórka bywają podwójne albo i potrójne... kapitalistyczny inwestor nie różnił się specjalnie od współczesnego, tylko nie ograniczały go normatywy wietrzenia i oświetlenia naturalnego...
Resztki warszawskiej secesji w Śródmieściu Południowym też znaleźć można najczęściej w bramach i oficynach. I w takiej właśnie oficynie mieści się fotoplastykon - instytucja, która starsza jest jeszcze od kina.
Po odnalezieniu właściwej bramy i przemierzenia podwórka trafiamy do dawno nieistniejącego świata. Otwieramy ciężkie drzwi, znajdujemy się w ciemnawym przedpokoju, oświetlonym jakąś marną żarówką, uiszczamy drobną opłatę znudzonej kasjerce i wybieramy sobie stołeczek przy ogromnym bębnie. Przez okulary zaglądamy do środka, podglądając przedwojenny świat w 3D...

Można zaglądać od czasu do czasu - program, czyli zdjęcia do pokazu slajdów, jest regularnie zmieniany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.