Syrkusowie mieli wielu kumpli na całym świecie, jednym z nich był niejaki Pawcio Picasso. Jak się małżonkom udało zrealizować po wojnie zaplanowane przed nią osiedle na Kole, zaprosili go na przecięcie wstęgi połączone z parapetówką. Zabawa była przednia, miszcz machnął z radości syrenkę z młotkiem zamiast miecza wprost na ścianie jednego z mieszkań.
Mieszkanie potem dostała w przydziale młoda para, która miała dość wycieczek do własnego domu i błagała spółdzielnię o zgodę na zamalowanie radosnej twórczości wybitnego kubisty. W końcu im się udało.
A osiedle - bardzo udane - i tak wpisano do rejestru zabytków. Nawet współczesne plomby, oddzielające osiedle od parku, starają się dopasować do stylu. Bardzo mi się przedszkole spodobało, odrobinę chińskie w wyrazie. I plasterki dziurawego sera zamiast wsporników daszków nad drzwiami. I kolejna falująca elewacja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.