Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, które w dość niezwykły sposób przyczyniły się do rozwoju Białołęki Dworskiej, prowadzą dom dziecka również na Płudach. Wikipedia podaje, że domem tym jest nieistniejąca już ruinka przy Klasyków, tuż przy wiadukcie, ale o ile wiem, dzieciaki mieszkały na górce, a w ruince była szkoła, wybudowana w 1930 roku, upubliczniona w 1947, z krótkim przedszkolnym okresem we wczesnych latach osiemdziesiątych (czy jest tam tablica pamiątkowa, że do tego właśnie przedszkola uczęszczał Historyk?). Kiedy ruinka nie była do końca ruinką, widniał na niej napis "Szkoła Powszechna", którego fragment był widoczny pod zdjętym szyldem urzędowym.
Do Płud siostry zostały zaproszone przez właściciela majątku, Krzysztofa Kiersnowskiego. I znów - Wiki podaje, że Kiersnowski podarował im teren na dom, na stronie zgromadzenia zaś widnieje informacja, że Matka Matylda Getter kupiła te ziemie. Być może ofiarodawca dał cenę symboliczną?
Z pewnością jednak ufundował kościół - niestety, po postawieniu stanu surowego stracił posadę rejenta w hipotece i sprzedał majątek, w którym przecież planował urządzić letnisko jak w Otwocku... Kościółek został dokończony staraniami parafian (pod wodzą małżeństwa Wędrowskich), obok stanął dom parafialny, w którym potem było kino, a jeszcze potem kaplica - dopóki nie wybudowano nowej, dużej świątyni.
A po planach otwockiego letniska (miało się nazywać Zawady) został drewniak - świdermajer. Należał do Natalii Śmiernickiej z Rosji, wybudowany najpewniej na początku ubiegłego stulecia. Udało się go wpisać do rejestru zabytków, ale czy uda się go wyremontować?
Została też drożdżownia - a raczej miejsce po drożdżowni, w którym dziś robi się opakowania dla produktów spożywczych. W pobliżu jest jednak inna drożdżownio-destylarnia, w której spirytus produkował w latach trzydziestych niejaki Henryk Bienental. Okolica nazywa się dziś Henrykowem, a tuż za murem fabryki znajduje się jeden z najfajniejszych białołęckich parkowych placów zabaw, z genialnym linarium, toytoykami i wybiegiem dla psów. Warto przejść się uliczką Dziatwy za ogrodzeniem parku - po przeciwnej stronie, niż Klasyków - i przyjrzeć się doskonale zachowanym zabudowaniom fabrycznym z czerwonej cegły. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że Pollena Aroma wystawiła ten teren na sprzedaż, a przynajmniej jest do wynajęcia - byłoby super, gdyby zaopiekował się nim na przykład Białołęcki Ośrodek Kultury. Tylko pewnie Dzielnica nie ma kasy :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.