Trzy tygodnie temu. Przelatek ogląda swoje oceny z matmy i wyraża chęć podwyższenia stopnia semestralnego.
Dwa tygodnie temu. Młoda od trzech dni nie chodzi do szkoły, choruje. Zapewniam opiekę osobistą. Szef jakoś przeżyje.
- Przelatku, zadzwoń do Leny, spytaj, co jest zadane.
- Nieeeee chce mi sięeeeee... jeszcze kuuuuupa czaaaaasuuuuu.
Przelatka klasa uczyła się mnożenia sposobem pisemnym.
Piątek, Młoda już wie, że raczej nie wyzdrowiała. Opiekę przejmuje ojciec Przelatka.
- Przelatku, zadzwoń do Leny.
- Nieeee chce mi sięeeeeeee.
Sobota. Przelatku... Nie chcę....
Niedziela. Przelatku... Nie chcę.....
Poniedziałek..., wtorek..., środa...., czwartek...., piątek....
Przelatka klasa dzieli pod kreską.
W niedzielę o 22.30, mając przed sobą jeszcze 10 stron słupków arytmetycznych, Przelatek ze łzami w oczach usiłuje przygotować sobie kawę. Zostaje wygoniona do łóżka. Następnego dnia Przelatek dowiaduje się, że w środę jest klasówka.
- TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! BO TY NIE MASZ DLA MNIE CZASU!
Spędzam upojny wieczór, przeklinając pod nosem (liczę albo w pamięci, albo w arkuszu kalkulacyjnym, tysiąc lat nie wykonywałam obliczeń pisemnych). Rano z pracy wysyłam do Przelatka linki z odpowiednimi stronami dla czwartoklasistów. Przelatek nie sprawdza poczty, mimo trzykrotnych monitów, wita mnie za to grobowym porównaniem:
- CZUŁAM SIĘ DZIŚ NA MATMIE JAK NA WYKŁADZIE PROFESORA SNAPE'A Z OBRONY PRZED CZARNĄ MAGIĄ!
Spędzam kolejny upojny wieczór, rezygnując z udziału w arcyciekawej konferencji zawodowej. Przelatek siedzi przy biurku ze zbuntowaną miną. Kiedy informuję ją o swoim poświęceniu, naburmusza się jeszcze bardziej i tłumaczy swojemu psu:
- TA TYRANKA JESZCZE SIĘ NAD NAMI ZNĘCA PSYCHICZNIE!
Hmmm. A co mnie obchodzi, co ona będzie miała z matmy na semestr?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.