wtorek, 30 czerwca 2015

Lotnisko Gocław

Być może warszawiacy pokolenia moich rodziców pamiętają, że było takie lotnisko.
Bo wiecie, dawno, dawno temu...

dawno, dawno temu, w początkach awiacji, Warszawa miała lotnisko na obrzeżach. Znaczy, na Polu Mokotowskim. Stamtąd właśnie startowali wielcy Żwirko i Wigura, tam oblatywali RWG.
Awiacja rozwijała się szybko, Warszawa co najmniej tak samo szybko, i Pole Mokotowskie nagle znalazło się w centrum miasta, a pas startowy stał się zdecydowanie za krótki. Sytuacja międzynarodowa była nieszczególna, trzeba było szybko machnąć lotnisko wojskowe, które powstało na Okęciu. Cywile mieli czekać na wytyczenie lądowiska na Gocławiu, co zresztą zostało wykonane, tyle że...

tyle że już po wojnie. Przed wojną zdążono zdrenażować podmokłe pola, wybudować przepompownię, zniwelować teren i wytyczyć pola wzlotów. A po wojnie najpierw nie było kasy, a potem okazało się, że samoloty pasażerskie to takie trochę duże się robią, ludzie lubieją latać, mostów Warszawa za dużo nigdy nie miała i w ogóle Gocław to się nie nadaje, bo to koniec świata. Na Gocławiu to ewentualnie aeroklub może się rozmieścić, co też zrobił, i korzystał sobie z końca świata do roku pańskiego 1976, użyczając hangarów lotniczym sanitarkom.

A potem z pasa startowego zrobiono ulice Fieldorfa i Bora-Komorowskiego, a na polach postawiono wielkopłytowe osiedla. Jeziorko pozostałe po osuszaniu nazwano pieszczotliwie Balatonem, mimo mikrych rozmiarów, a patelnia z kilkoma drzewami na jego brzegach nosi szumną nazwę Parku nad Balatonem, i szczyci się pomnikiem Niezależnego Kota Cyryla, który jest niewielką, sympatyczną rzeźbą ogrodową.

I Gocław to kolejne miejsce na mapie Warszawy kompletnie przeze mnie wcześniej ignorowane. Mimo sympatycznych przedwojennych pozostałości wzdłuż Grochowskiej, ale... ale o tym to może w kolejnym wpisie.





From parki pragi pd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.