Po powrocie do Warszawy przez krótki czas
pracowałam w pobliżu mostu Siekierkowskiego. Wysiadałam grzecznie przy
Witosa i do głowy mi nie przyszło nigdy zrobić te parę kroków dalej i
zobaczyć, co tam jest.
A jest.
Oj jest.
Zwykle,
co prawda, zamknięty, ale otwierają go dla wycieczek albo z okazji
ślubów - śliczny, barokowy kościół bernardynów pod wezwaniem św.
Antoniego z Padwy. Projektował go Tylman z Gameren dla marszałka
wielkiego koronnego Lubomirskiego, który w Czerniakowie miał swoją
letnią rezydencję - blisko króla w Wilanowie, niedaleko Warszawy.
Fundator postanowił zadbać o rangę świątyni i przywiózł z Rzymu relikwie
św. Bonifacego męczennika, złożone w krypcie pod ołtarzem - odpust w
oktawie po 14 maja ściągał prawdziwe tłumy, a wierni mogli oglądać przez
kratę szkielet świętego, przyodziany w purpurowy płaszcz.
Do
jeszcze niższych krypt ich nie wpuszczano, zresztą, nie były widoczne z
poziomu świątyni - żeby się do nich dostać, trzeba było przejść przez
klasztor. Tam po śmierci spoczął marszałek.
Ale
to nie krypty są najciekawsze w tym kościele. To prawdziwie barokowa
perełka, trochę tylko (malowidła) zniszczona w czasie wojny, a całe
wyposażenie prócz organów ma XVII-wieczne. Cudowne stiuki, urzekające
girlandy gipsowych kwiatów i owoców, freski ze scenami z żywota św.
Antoniego, interesująca boazeria, fenomenalna podłoga, idealny przykład
na to, że "barok to sztuka iluzji". Ołtarz na środku prezbiterium też
jest rozwiązaniem rzadkim w Warszawie, warto więc kościół zwiedzić nie w
porze sprawowania Eucharystii, kiedy nie bardzo wypada zaglądać do
stalli, tylko właśnie na specjalnej wycieczce.
A
dalej nowy kościół, i bloki, i bloki, i bloki... no kto by pomyślał, że
miedzy Siekierkami i Wilanowem jest jakaś stara cywilizacja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.