środa, 10 lutego 2016

Bernardyńska perełka

Po powrocie do Warszawy przez krótki czas pracowałam w pobliżu mostu Siekierkowskiego. Wysiadałam grzecznie przy Witosa i do głowy mi nie przyszło nigdy zrobić te parę kroków dalej i zobaczyć, co tam jest.
A jest.
Oj jest.
Zwykle, co prawda, zamknięty, ale otwierają go dla wycieczek albo z okazji ślubów - śliczny, barokowy kościół bernardynów pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy. Projektował go Tylman z Gameren dla marszałka wielkiego koronnego Lubomirskiego, który w Czerniakowie miał swoją letnią rezydencję - blisko króla w Wilanowie, niedaleko Warszawy. Fundator postanowił zadbać o rangę świątyni i przywiózł z Rzymu relikwie św. Bonifacego męczennika, złożone w krypcie pod ołtarzem - odpust w oktawie po 14 maja ściągał prawdziwe tłumy, a wierni mogli oglądać przez kratę szkielet świętego, przyodziany w purpurowy płaszcz.
Do jeszcze niższych krypt ich nie wpuszczano, zresztą, nie były widoczne z poziomu świątyni - żeby się do nich dostać, trzeba było przejść przez klasztor. Tam po śmierci spoczął marszałek.

Ale to nie krypty są najciekawsze w tym kościele. To prawdziwie barokowa perełka, trochę tylko (malowidła) zniszczona w czasie wojny, a całe wyposażenie prócz organów ma XVII-wieczne. Cudowne stiuki, urzekające girlandy gipsowych kwiatów i owoców, freski ze scenami z żywota św. Antoniego, interesująca boazeria, fenomenalna podłoga, idealny przykład na to, że "barok to sztuka iluzji". Ołtarz na środku prezbiterium też jest rozwiązaniem rzadkim w Warszawie, warto więc kościół zwiedzić nie w porze sprawowania Eucharystii, kiedy nie bardzo wypada zaglądać do stalli, tylko właśnie na specjalnej wycieczce.

A dalej nowy kościół, i bloki, i bloki, i bloki... no kto by pomyślał, że miedzy Siekierkami i Wilanowem jest jakaś stara cywilizacja...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.