To skoro już publikuję stare zdjęcia, wrzucę też garść fotek z Ochoty. Szczerze mówiąc, mimo iż łaziłam tam przez pięć godzin, nadal niewiele o niej wiem.
Dla mnie Ochota kojarzy się przede wszystkim z placem Narutowicza i stojącym na nim kościołem, który nazywany jest neoromańskim, a może być... wczesnomodernistyczny. Do tego, oczywiście, akademiki. Ponieważ łaziłam pieszo i nie sama, to nie miałam możliwości szczegółowego spenetrowania kolonii mieszkaniowych i innych takich, z mojego ulubionego okresu nieskrępowanego rozwoju urbanistyki międzywojnia.
Ochota zaczęła się od karczy Ochota przy Grójeckiej - a sama Grójecka, aka Szosa Krakowska, walnie się przyczyniła do rozwoju przedmieścia. Ale karczma była bardzo blisko placu Narutowicza, tablica Tchorka tam dzisiaj stoi, bo RONA sobie pofolgowała na Ochocie podczas Powstania. Przy Grójeckiej po prostu wyciągano ludzi z domów i mordowano, przy Zieleniaku (dziś znanym bardziej jako targowisko Banacha) urządzono obóz przejściowy, w którym dokonywano bestialskich czynów, wymordowano chorych z Instytutu Radowego, do willi w koloniach Lubeckiego i Staszica wrzucano granaty dla zabawy.
Na Ochocie zostało zakonserwowanych mnóstwo napisów, których nie widziałam w innych dzielnicach: "sprawdzono, min nie ma".
Na Ochotę przeniesiono pomnik Lotnika, który wcześniej stał bliżej Pola Mokotowskiego, przy rogatkach na Placu Unii, i tam właśnie Rudy namalował kotwicę PW przy pomocy wymyślonego przez siebie "pióra".
Ochota to, oczywiście, akademiki przy Żwirki i Wigury i Proxima, w której kiedyś spędziło się niejedną szaloną noc :) I całe miasteczko naukowe, które powstało w pobliżu: konglomerat uczelni wojskowych, medycznych, politechnicznych...
Muszę tam jednak wrócić na rowerze i zwiedzić ją po swojemu: powolutku i metodycznie. Sezon się zaczął, wakacje za pasem - zrobię to!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.