piątek, 8 maja 2015

Wolę Wolę.


Znów sobie łaziłam po Woli, i wciąż nie mogę jej ogarnąć, zrozumieć jej topografii. Mój wewnętrzny plan Warszawy nie internalizuje Woli, wciąż jest to dzielnica poszatkowana w moim umyśle na niepowiązane ze sobą kawałki.
Podczas którejś z wolskich wycieczek trafiłam na dywan z gruzu i betonu, wiszący na trzepaku. Okazuje się, że całość waży ponad tonę i jest rzeźbą Krystiana Truth Czaplickiego "W podwórku na Ogrodowej: Warszawa 2012".

Gdzieś przy Chłodnej ktoś wyciągnął rękę w stronę bloku Osiedla Za Żelazną Bramą: tam miał mieszkanie ks. Popiełuszko...

Potem nieoczekiwanie znalazłam się pod szpitalem św. Zofii, który jest pierwszym warszawskim szpitalem położniczym. Leon Goldstand ufundował go 1912 roku (czyżbym dostrzegała ślady secesji w elewacji?), a już w 1939 zamiast dzieci szpital witał rannych żołnierzy. Potem przez chwilę opiekowano się tu chorymi z Pawiaka, później mieszkali w nim niemieccy żandarmi, żeby w 45 roku ustąpić miejsca.... Służbie Bezpieczeństwa, która urządziła tu sobie szpital centralny. Położnicom oddano go w 1956 roku, i od tamtej pory rodzą się w nim kolejne pokolenia warszawiaków.

Po drugiej stronie Żelaznej stoi pałac, który należał niegdyś do Wojciecha Bogusławskiego (tak, to ten dyrektor Narodowego). Kupił go od niego architekt Gall, który go przebudował tylko po to, żeby sprzedać księdzu Felińskiemu, który oddał go Siostrom Rodziny Maryi na sierociniec. Tak, tym samym siostrom, które prowadzą domy dziecka na Białołęce. Jako że pałacyk stał tuż obok getta (więcej, nawet przy Befelhstelle Polizei Schuppo, czyli siedzibie SS kierującej akcją wysiedlenia z getta), to siostry brały czynny udział w przerzucaniu dzieci na aryjską stronę, chowały je też u siebie. Trafiły potem do Ravensbruck.

Trochę dalej jest siedziba innego klasztoru - Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, z kościołem Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny. Św. Faustyna, kiedy jeszcze nazywała się Helena Kowalska, tu składała śluby zakonne.  Kościół fajnie osmaliło w Powstaniu, ale później jeden z proboszczów otynkował wnętrza.

Później znów łaziłam gdzieś przez olbrzymie tereny wolskiej zajezdni tramwajowej - kiedyś obejdę ulica po ulicy, naprawdę! Dom Dziecka tam jest, z pomnikiem Korczaka, bo to był korczakowy dom, potem dopiero przeniesiony na Chłodną, a jeszcze potem na Śliską, skąd dzieci z Doktorem wyjechały do Treblinki. Kościół Redemptorystów tam jest, i jeden z licznych pomników upamiętniających ofiary rzezi Woli, i muzeum PW w elektrowni tramwajowej, a gdzieś po drugiej stronie szpital przy Działdowskiej, który niedługo nie będzie szpitalem.

Szpital przy Działdowskiej w ogóle na początku był na Lesznie, i był super-hiper-wypasioną kliniką. Zofia Szenkierówna go założyła, i jeszcze założyła szkołę pielęgniarek, i odznaczyli ją medalem Florence Nightingale. Nie wiem, jak teraz jest z pielęgniarkami przy Działdowskiej, ale te na Lesznie były podobno wyjątkowe. Tylko że szpital na Lesznie nie przetrwał PW, i przeniesiono go do budynku przychodni Kasy Chorych, tudzież ZUS, tudzież jeszcze czegoś innego, w każdym razie do dobrze zachowanego w 1946 roku i przeznaczonego na cele medyczne - z basenem nawet! - tymczasowo. Tymczasowość potrwa pewnie do przyszłego roku, kiedy placówka trafi w końcu na Trojdena, jako szpital pediatryczny WUM.


I jeszcze tam gdzieś jest Szpital Wolski, znaczy Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc, i jeszcze coś... ale może ja już o tym pisałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.