Na mojej ulubionej gazetowej ematce w jednej z dyskusji forumka Iwoniaw napisała tak:
Oczywiście,
że dyskusje "geny czy wychowanie" oraz kwestia koncepcji
"tabula rasa" nie są nowe, natomiast chodziło mi o to, że
kiedyś, przynajmniej w środowisku, w którym ja się wychowałam i
miałam okazję czynić jakiekolwiek obserwacje, ludzie oczywiście
starali się zapewnić jak najlepsze warunki swoim dzieciom i
oczywiście, że byli dumni i szczęśliwi, gdy dziecko "dobrze
sobie radziło", ale jednocześnie nie uważali się w 100%
odpowiedzialni za wszystko, co dziecko robi/czego nie robi. Jeśli
postępowało właściwie, to często można było usłyszeć "bo
to dobre/mądre/wrażliwe/samodzielne/odpowiedzialne dziecko", a
jeśli nie - po prostu karali/wyrażali oburzenie i jeszcze często
uważali, że na nich spadł dopust w równym stopniu, co na innych,
mających jakieś zastrzeżenia do dziecka, ludzi. Tymczasem
dzisiaj w
tym samym środowisku widzę
silny trend do poczuwania się do sprawstwa niemal wszystkiego
związanego z dzieckiem i jakąś niewytłumaczalną dla mnie
potrzebę hiperkontroli. Z jednej strony więc taki rodzic będzie
miał skłonności, by robić za dziecko wszystko, nawet rzeczy,
których absolutnie nie powinien (np. odrabiać jego prace domowe), z
drugiej strony - jakikolwiek zarzut pod jego adresem traktuje bardzo
osobiście - i to nie na zasadzie "jak oni mogą krytykować
moje idealne dziecko", ale na zasadzie "jak oni mogą mnie
krytykować". Drugą stroną tego medalu jest to, że kiedyś
dziecko mogło być nieznośne/tępe/leniwe/aroganckie itd., a rodzic
dawał sobie prawo do oczekiwania współczucia, że mu "się
trafiło" coś podobnego - albo miał wybór, by bagatelizować
sprawę, a dziś dziecko ma być idealne, bo inaczej to oznacza, że
z rodzicem jest coś nie tak - albo się nie dość stara (czy wręcz
w ogóle się nie stara), albo, co gorsza, wręcz pochwala takie
zachowanie, gdyż wiadomo wszak, że inaczej dziecko by się tak nie
zachowało.
Tymczasem
to nie jest oczywiście tak, że wychowanie nie ma wpływu - bo ma
bardzo istotny, ale jakoś traci się powszechnie z oczu tę prawdę,
że nawet najlepsze wychowanie nie daje gwarancji 100% efektów -
tak, nawet jeśli rodzic naprawdę dał z siebie wszystko i
nigdzie(!) nie popełniał błędów.
Podpisuję się ręcami i nogamy. Zwłaszcza jako matka, która popełnia wiele błędów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.