piątek, 14 listopada 2014

W stronę światła

Listopad to czas, kiedy przeróżne demony atakują wyjątkowo mocno. Ze swoimi, które wpędzały mnie w deprechę, walczyłam przez rok - niedawno moja pani doktor uznała, że jestem wyleczona, i że zmniejszamy dawkę piguł. Wręczyła mi przy tym zeszycik pod redakcją prof. Święcickiego ze szpitala dla czubków, w którym po tabletkach proponują chlebek z pełnego przemiału, tryptofan z białka, witaminki B i kwas foliowy z cieciorki i szpinaku, omega-3 z ryb, magnez, cynk i selen, a wszystko to ładnie podane, w smacznych przepisach i kolorowych ilustracjach.
A ja już wcześniej - intuicyjnie, albo i nie - przygotowywałam się do życia bez protezy w postaci SSRI. Może komuś się przyda w czasie, kiedy ciemno, zimno, a do Bożego Narodzenia jeszcze daleko?
  • Faktycznie, porcja razowca z humusem albo makrelką, posypanymi natką, znakomicie robi na poprawę nastroju - zwłaszcza, jeśli taka przegryzka serwowana jest, w moim przypadku, co dwie godziny. Z tym, że ja nie jadam obiadów w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
  • Zatruwające życie myśli najlepiej jest... wydalić z organizmu. W sposób dosłowny, na przykład je wysikać. Więc warto dużo pić. Wody, bo - znów w moim przypadku - mocniejsze trunki nie lubią się z SSRI, a soki źle wpływają na figurę :D
  • Znalazłam sobie hobby, czaso- i myślochłonne. Spotykam fajnych ludzi w bibliotece, na tematycznych forach, robię to, co lubię, czyli piszę i fotografuję.
  • Hobby wymusza sposób poruszania się, czyli rower. 30 kilometrów dziennie zapewnia mi dwie godziny ruchu, który znakomicie wpływa na wydzielanie endorfin i rozgrzewa, co przydaje się wiecznie marznącym smutasom. Rower jest też dla mnie o wiele przyjemniejszy, niż bieganie, bo ja lubię coś robić "po coś" - i nie wystarczy mi tylko np. chudnięcie. Na rowerze nie męczę się tak, jak truchtając, przemieszczam się z punktu A do punktu B o wiele szybciej, niż z pomocą zbiorkomu, a często i szybciej, niż autem, obcuję też z naturą, bo moja trasa prowadzi z dala od samochodów, za to blisko dzikiej zwierzyny.
No i, jak wcześniej pisałam, uczę się odpuszczania i przemiany z Missis Perfect na Missis Happy, a demony wypuszczam na światło dzienne, żeby zdechły na słoneczku - do tego ostatniego jednak polecam profesjonalną pomoc.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.