środa, 29 października 2014

Zapomniane cmentarze

Ukradłam tytuł posta u Nowej Gazety Praskiej, ale jest idealny na ten temat i taką datę, jako że zbliżają się listopadowe święta.
Wiecie, ile jest cmentarzy na Białołęce?
Każdy na pewno wymieni tarchomiński, solidny, stary, osiemnastowieczny, piaszczysty, na wiślanej wydmie, na wszelki wypadek daleko od rzeki, ale wciąż jeszcze na tyle blisko kościoła, aby kondukt pogrzebowy mógł być pieszy. Jest niewielki i w gruncie rzeczy nieźle ukryty przy wąziutkiej Mehoffera i jeszcze mniejszej Milenijnej, bez dojazdu z innych stron.

Ale mamy jeszcze trzy - dwa z nich istnieją na pewno, trzeci istnieje podobno. I nie są to cmentarze katolickie.
Pochowani są na nich potomkowie osadników holenderskich, którzy zamieszkali tu prawdopodobnie w XIX wieku - być może wcześniej, tylko wcześniej nie stawiali murowanych nagrobków? Holendrzy dotarli do Warszawy około 1624 roku, po prawie stu latach wygnania z ojczyzny, w której nie akceptowano ich wiary - byli przeważnie menonitami. Najlepiej znali się na wodzie, zajmowali się więc melioracją, jako ewangelicy byli też schludni i pracowici, poza tym byli ludźmi wolnymi, a ziemię uprawiali za czynsz. Z czasem olędrami zaczęto nazywać wszelkich przybyszy z daleka, którzy cieszyli się wolnością osobistą, niezależnie od pochodzenia i wyznania. Najwięcej ich osiedlało się w okolicach Warszawy w wieku osiemnastym, Białołęka ze swoimi terenami zalewowymi i bagnami musiała pasować holenderskiej pamięci genetycznej.

Największa nekropolia menonicka mieści się w Brzezinach, przy ulicy Kamykowej. Porośnięta jest gęstymi chaszczami, chyba wierzbowymi (menonici lubili wierzby), zostały na niej resztki mogił i słupków ogrodzeniowych, a także śmieci pozostawione przez okolicznych mieszkańców. Do niedawna jej zwiedzanie nie było bezpieczne - teren nigdy nie został sprawdzony przez saperów, a przez Białołękę przechodził front - ale podobno zmieniło się to podczas tworzenia lapidarium.

Najlepiej zachowane nagrobki  przeniesione zostały bowiem na granicę innego, rodzinnego cmentarzyka - tego na rogu Ruskowego Brodu i Mańkowskiej, w sąsiedztwie placu zabaw Bociani Zakątek (skądinąd świetnego). Jest tam też odpowiednia tablica informacyjna. W pobliskich krzakach, równie gęstych i trudnych do przebycia, jak w Brzezinach, przy pozostałościach kwater walają się wypalone znicze.

Kilka mogił menonickich podobno znajduje się na terenie prywatnej posesji na Kępie Tarchomińskiej - nie udało mi się jednak dotrzeć do nikogo, kto by je zobaczył na własne oczy.

Skoro dobry zwyczaj nakazuje postawienie świeczki na opuszczonym grobie, kiedy akurat jesteśmy na cmentarzu - zajrzyjmy do Słoików z poprzednich stuleci, pochowanych przy Kamykowej i Ruskowym Brodzie. Ewangelicy też tego dnia odwiedzają miejsca spoczynku - ale o białołęckich nikt już nie pamięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.