niedziela, 4 stycznia 2015

Rośnie nowe pokolenie

Przelatek miała spotkać się z dawno niewidzianym Przyjacielem. Pod kościołem św. Anny, skąd dzieci miały wyruszyć w samodzielną wyprawę autobusową na Tarchomin - stamtąd jeździ bezpośredni autobus. Przelatek zapytała mnie o zgodę na "romantyczną wycieczkę po Starówce" bez opieki dorosłych, bo ona Przyjacielowi chce pokazać...
- wszystkie style św. Anny;
- gąsienicę i cegłę-palcówkę w katedrze;
- dzwon na Dziekanii (bo tam był cmentarz, mamusiu!);
- gołębie, karmione w ruinach na Piwnej;
- gotycki portal kamienicy Wilczkowskich na stronie Kołłątaja;
- lodowisko na rynku;
- kamienicę pod trupkiem vel Salvatorem;
- psią brodę, czyli Barbakan;
- i może jeszcze fresk na kamienicy przy kościele Dominikanów na Freta...
"Bo wiesz, mamusiu, on się w Warszawie urodził, ale od jakiegoś czasu jego miasto to jest Moskwa!".
Z wycieczki w końcu nic nie wyszło, bo tata Przyjaciela stwierdził, że jednak odwiezie towarzystwo samochodem. Ale mnie opadła szczęka.

Kiedy ćwiczyłam z Przelatkiem różne sytuacje - kogo pytać o drogę, jeśli wokół sami turyści, jakie są główne punkty orientacyjne na Starówce, jakie są telefony do rodziców w przypadku zgubienia komórki, jak zapamiętać miejsce i stronę przystanku (św. Anna - jak mama ma na imię, przystanek przy światełkach), i pamiętajcie, ulice przechodźcie tylko na pasach, na Starym Mieście nie ma ruchu, ale postarajcie się nie wpaść pod samochód - Przelatek w końcu się wkurzyła.
"Dobrze, mamo, na pewno zgubimy się na Świętojańskiej, a jak się już znajdziemy i dojedziemy na Białołękę, to spalimy dom!".

Nie spalili...




1 komentarz:

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.