piątek, 23 stycznia 2015

Zejść ze ścieżki: trzy podwórka

Na pierwsze natrafiłam celowo, przeczytałam o nim w przewodniku. Bo to wcale nie podwórko, tylko dziedziniec przenicowanego pałacyku. Przenicowany, bo oficynę ma z frontu, a sam się za nią schował, coby paparazzi w okna zaglądać nie mogli.
Chodzi mi, oczywiście, o pałacyk Warszawskiego Towarzystwa Myśliwskiego, wybudowany tak chytrze pod koniec XIX wieku na Erywanskiej, tj. Kredytowej. Mimo, że spłonął, jak prawie wszystko w wojnę, to zachowały się nawet kółka do wiązania koni :)
Klub był elytarny, ale nie sztywny, bo bracia Słowianie zawsze lubią dobrze się zabawić. Dlatego się schował za kuchnią (NB kucharz słynął na całą Warszawę), żeby elyta się mogła bawić swobodnie...
Wypalony pałacyk wyremontowano na potrzeby Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, uzupełniając tympanon o pseudorokokową rzeźbę, a potem przekazano na siedzibę Zespołu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego.

Na drugie podwórko zaprowadzono mnie jak ostatnią blondynkę. Okazuje się, że za arkadami Centralnej Biblioteki Rolniczej znajduje się... boczne wejście do kościoła św. Anny z przepięknymi gotyckimi sklepieniami kryształowymi, jedynymi zachowanymi w Warszawie, a może i na Mazowszu. Pierwotnie było to przejście między budynkami przyklasztornymi bernardynów i kościołem - czego tu nie było - i zajazd, i pokoje gościnne dla nuncjuszy apostolskich, i hospicjum z apteką, i biblioteka, i kordegarda straży marszałkowskiej (już po wybudowaniu arkad, zaprojektowanych przez Aignera), i pruski odwach. A po kasacie klasztoru - Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, instytucja, która służyła zamiast Akademii Nauk w szykanowanej Warszawie. Muzeum zamknięto jakoś wkrótce po wojnie, przekazując budynek Centralnemu Instytutowi Rolniczemu... ale grunt, że sklepienia kryształowe nadal są, nadal stanowią część kościoła, i bez przeszkód można je zwiedzać.

Trzecie podwórko znalazłam przypadkowo sama. Jechałam sobie Bednarską na hulajnodze i okazało się nagle, że brama pod numerem 23, która zawsze była zamknięta, okazała się otwarta. A za bramą - prawie całe osiedle łanowe :D Nietknięty układ oficyn dzięwiętnastowiecznych, tworzący dwa duże, jasne podwórka, z oddzielnym, nie podwórkowym ogródkiem, z całkiem sporą kapliczką w kącie. Okazało się, że brama w kamienicy Karmelitów Bosych (bo tak się nazywa, i jest o sto lat starsza od oficyn) w ogóle nie jest zadomofiona i na podwórko można się dostać bez żadnych przeszkód. Dawno, dawno temu była tam czynszówka, dochód z której przeznaczano na zakon, manufaktura sukiennicza, był też zakład złocenia ram, Rosyjskie Towarzystwo Dobroczynności, szkoła felczersko-akuszerska, a dziś to przede wszystkim sceneria do filmów z unikalnym genius loci. Nie do uwierzenia, ale zarówno zespół podwórek, jak i cała Bednarska prawie nie ucierpiały w czasie Powstania, nie licząc wypaleń. Dopiero po wojnie rozebrano część opuszczonych kamienic, ale karmelicka akurat się ostała. Podobnie jak budynek dawnego hotelu Bawarskiego, jednego z najbardziej luksusowych na ważnym szlaku komunikacyjnym, prowadzącym do mostu łyżwowego - dość wspomnieć, że na krótkiej stosunkowo uliczce hoteli było pięć czy sześć... Tyle tylko, że jak zbudowano Kierbedzia, to najelegantszy Bawarski zamieniono na... zamtuz.

1 komentarz:

  1. Nic nie wiedziałam o tych miejscach. Przy okazji zejdę ze ścieżki :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.