Lubię kury na blokowiskach.
Lubię pszczoły, bobry i różne inne zwierzątka.
Lubię fińskie domki i miejsca zapomniane przez Boga i ludzi.
Lubię pszczoły, bobry i różne inne zwierzątka.
Lubię fińskie domki i miejsca zapomniane przez Boga i ludzi.
Takich miejsc - zapomnianych, a może tylko szerzej nieznanych - w których można się poczuć jak na letnisku, a nie w dwumilionowym mieście - jest w Warszawie bardzo dużo, i - wbrew pozorom - nie tylko na obrzeżach. Takim nienaruszonym pasem sielskości są tereny przygraniczne - mówię tu o granicy z 1916 roku. Za nimi wyrosły blokowiska, a stuletnie przedmieścia pozostały przedmiejskie, choć miasto pączkuje i rozbudowuje się za nimi.
Była kiedyś dawno temu taka akcja GTWB "Wieś w mieście" - także lubię te urocze i niespodziewane zakątki, ale jednak jestem, mimo wszystko, człowiekiem miejskim i priorytetowa jest dla mnie wysoka zabudowa w centrum, wielkomiejskie domy tamże (oczywiście, styl i jakość wykonania to zupełnie osobna sprawa) i czynniki, generujące życie miasta. A rustykalne elementy dekoracyjne w bardziej odległych dzielnicach - jak najbardziej :-)
OdpowiedzUsuńTeż wolę miasto w mieście, ale kawałkiem wichury gdzie nie gdzie nie pogardzę.
UsuńTeż lubię takie miejsca w Warszawie, takie enklawy wsi wesołej. Choć za grzyba nie chciałabym w nich mieszkać. :)
OdpowiedzUsuń