Właściwie to wszyscy o tym dworku wiedzą. Ale wcale nie jest łatwo go zobaczyć, może w zimie, jeśli ktoś wie, gdzie go szukać, to coś dojrzy. Bo latem nawet nie ma go jak sfocić.
Dworek jest skromniutki - niby klasycystyczny, i ma dwie oficyny-służbówki, takie żółciutkie z białym, ale nawet ryzalitu z kolumnami nie ma. Lubił go książe Konstanty, cisza, spokój, nikt ci nagle nie każe niczego podpisywać, jak w Belwederze, do którego bez przerwy ktoś z miasta przyjeżdżał. Potem nikt go za bardzo nie lubił - zrobiono tu coś w rodzaju hotelu oficerskiego, później wręcz świetlicę dla dzieci, potem przekazano budynek wytwórni filmowej na Chełmskiej, która urządziła w nim mieszkania pracownicze, z czasem zmieniające się w slumsy. Wytwórnia odgodziła pałacyk od przyległego parku wysokim żelaznym płotem, a nowy dzierżawca (Lewiatan) na wysokości budynku gęsto obsadził płot zielenią, skutecznie zasłaniając widok i zapewniając sobie prywatność. Parkują tam niezłe bryki, a w necie można czasem znaleźć o luksusowym biurze do wynajęcia pod tym adresem.
A pomyśleć tylko, że stosunkowo niedawno tuż obok mieścił się Pryjut, czyli coś w rodzaju dość paskudnego domu dziecka... A w parku był lunapar, znaczy karuzele, tancbuda, i bawiły się czerniakowskie chłopaki. Mimo eleganckich ławeczek i wygracowanych alejek nadal dość mocno czuje się w tym miejscu genius loci, jak i w całej okolicy, zresztą. Legionistyczno-mokotowsko-czerniakowskie trafaretowe symbole patriotyczne "zdobią" każdy dosłownie budynek w okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.