O tym miejscu zapomnianym przez Boga i ludzi przeczytałam na Gazecie.pl, i, oczywiście, zafascynowało mnie natychmiast. Po pierwsze, lubię pociągi, a tam jest duuuuużo pociągów. Po drugie, czytuję blog ewkratkę, i chciałam się dowiedzieć, gdzie to dokładnie jest. Po trzecie, uwielbiam odkrywać miejsca przez Boga i ludzi zapomniane, bo Słoik Warszawski stawia sobie za cel poznać Stolycę lepiej, niż przeciętny Warszawiak ją zna.
Duuuuuużo pociągów ma swoją sypialnię w wagonowni Grochów. Cudowne miejsce, prawie niestrzeżone, można sobie wejść i z okazji końca Ramadanu założyć jakiś miły ładunek pod skład Intercity. Kilometry torów, gęstwina torów, czułam się jak liliput wśród elementów olbrzymiej kolekcjonerskiej kolejki, mniam. Dojrzałam z daleka przedwojenną elektrowozownię, ale byłam właśnie na środku przejazdu kolejowego przy stacji Olszynka Grochowska i nie był to dobry moment na wyciąganie aparatu z plecaka :(
Ulica brukowana trylinką, położoną chyba w 1956 roku (spod trylinki czasami wyzierają oryginalne bruki kamienne). W 1956 puszczono autobus po Chłopickiego (przed wojną - pierwszą - zwaną Liwską), autobusom zwykle trylinkowało się pętle na zadupiach, do jakich te okolice niewątpliwie należą. W każdym razie miejscami trylinka wygląda na bardzo starą. Albo bardzo złej jakości...
Ulica brukowana trylinką, położoną chyba w 1956 roku (spod trylinki czasami wyzierają oryginalne bruki kamienne). W 1956 puszczono autobus po Chłopickiego (przed wojną - pierwszą - zwaną Liwską), autobusom zwykle trylinkowało się pętle na zadupiach, do jakich te okolice niewątpliwie należą. W każdym razie miejscami trylinka wygląda na bardzo starą. Albo bardzo złej jakości...
Trzy bloki pośrodku niczego (między torami, znaczy), jeden podobno był dla policjantów, pozostałe socjalne. Osiedle Dudziarska zamieniło się chyba w getto, w pobliżu (nie wjechałam na teren osiedla) widziałam wyłącznie ludzi doświadczonych przez los, że się tak eufemistycznie wyrażę. Tym bardziej zaskakuje siedziba teatru, położona tuż obok. Teatr zorganizował wspólnie z sąsiadami plażę Kozia Górka, która istnieje od miesiąca, i nie widać na niej żadnych śladów żerowania istot ludzkich: tylko piasek, ławka, fajne malunki na okalających teren ruinkach, krąg ogniska. Albo teatr sprząta, albo istoty ludzkie, albo... nikt tam nie chodzi? Byczyłam się tam dobre pół godziny, i nikt nie zakłócił mojej samotności.
Więzienie wybudowano na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, jako źródło taniej siły roboczej dla kolejarzy. Z taniej siły chyba niewiele wyszło, ale miejsce na areszt - pośrodku niczego - jest przednie. Z ulicy wygląda to na maleńki, kameralny ośrodek (i ta strzałka na "Tani Hostel", czy jakoś tak, wskazująca prościutko na bramę główną), ale przebywa tam ponad 700 skazanych i osadzonych! Dopiero na gugielmapie dojrzałam starsze budynki, które kryją się za frontowym.
A potem przejechałam sobie na Kozią Górkę Kawęczyńską... ale to już temat na inną historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli post ma więcej, niż dwa dni, Twój komentarz ukaże się po moderacji.